A wszystko przez czerwoną bluzkę!
Właściwie nie wiem, dlaczego założyłam tę czerwoną bluzkę. Wieczór zapowiadał się jak wszystkie inne: samotny i spędzony w domu. Ale, jak się okazało, pozory mogą mylić.
Bluzka jest z przyjemnie chłodnego i śliskiego jedwabiu, z rodzaju tych, który zmysłowo pieści ciało i który tak cudownie spływa w dół, gdy się rozepnie guziki i opuści ręce... No tak, tylko co z tego, skoro na ten wieczór nie zapowiadał się żaden mężczyzna chcący rozpiąć te guziczki...
A co tam! Mam czerwoną jedwabną bluzkę, otworzę sobie butelkę dobrego wina, obejrzę „Heartbreakera” i... pójdę spać. Są gorsze pomysły na spędzenie sobotniego wieczoru.
Z tą myślą poszłam otworzyć butelkę, bo czerwone wino musi przed nalaniem i wypiciem trochę pooddychać.
I nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.
Fot. sxc.hu/edwinP.
- Asia, jesteś? – usłyszałam przez drzwi zdenerwowany głos Marka, kolegi z pracy.
- Jestem – otworzyłam. – Coś się stało?
Okazało się, że tak. Dziewczyna Marka postanowiła zmienić orientację seksualną i zamieszkać z koleżanką z pracy. I Marek to znalazł swoje walizki pod drzwiami z uprzejmym liścikiem, żeby się wynosił do diabła.
- No i przyszedłem do ciebie, bo było najbliżej, no i masz dwa pokoje, to miałem nadzieję, że mnie przenocujesz – wyznał. – Wszyscy ludzie, na których mogę liczyć albo mieszkają za miastem, a ja przecież nie mam samochodu, albo balują na całego i nie mogłem ich dorwać. W końcu jest sobota wieczór...
- Siadaj – powiedziałam. – Fajnie, że jesteś. W sumie przyjemniej się pije we dwójkę. Walizki postaw tam przy szafie i siadaj. Zaraz przyniosę ci kieliszek.
Siedzieliśmy w milczeniu, sącząc powoli wino: ja wyłożona wygodnie na kanapie, marek na fotelu. Jeszcze nigdy z nikim nie czułam się tak dobrze – nie mówiąc. Ale już po kilku minutach Marek zaczął się niespokojnie kręcić.
- No co? – burknęłam.
- No bo... zajebiście wyglądasz – powiedział. – Nie żebym się wtrącał, ale czy ty nie planowałaś jakiejś randki? Może ja ci przeszkadzam?
O cholera. Zapomniałam, że mam na sobie tę czerwoną bluzkę.
- A nie – machnęłam ręką. – To takie świętowanie w pojedynkę. Wiesz, brak pomysłów i faceta na sobotni wieczór.
I znowu chwilę posiedzieliśmy w milczeniu. Podobał mi się coraz bardziej. Lubię mężczyzn, z którymi można sobie pomilczeć i to nie ciąży żadnej ze stron. Inna sprawa, że przed Markiem takiego nie spotkałam. Ale on najwidoczniej myślał o czymś podobnym.
- Wiesz, fajnie się z tobą tak siedzi w milczeniu – powiedział. I uśmiechnął się, a w jego oczach nagle zabłysło tyle ciepła i czułości, że nie mogłam od nich oderwać wzroku. Widocznie jednak w moich oczach też było coś szczególnego, bo Marek również się we mnie wpatrywał tak, jakby mnie zauważył po raz pierwszy.
- Jak to się stało, że ja cię wcześniej nie zauważyłem – wyszeptał i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, łagodnie przyciągnął do siebie moją twarz i długo, czule ucałował w usta.
Rozpłynęłam się pod tym pocałunkiem. Jego usta były tak delikatne, miękkie, sprężyste i czułe. Właśnie ta czułość rozbroiła mnie najbardziej. Do pożądania, szalonej żądzy już przywykłam – ale mało którego mężczyznę stać na czułość...
Oddawałam mu pocałunki drżąc z jakiejś nieznanej mi niepewności, szalonej radości, która pulsowała we mnie jak szampan najlepszego gatunku. A on całował i całował, a jego usta z delikatnych stawały się coraz bardziej zaborcze, pożądliwe, chciwe, gorące... Jego dłonie sięgnęły do guzików mojej czerwonej bluzki rozpinając je drażniąco powoli. Gdy już rozpiął wszystkie – dokładnie tak jak w moim marzeniu opuściłam ręce, a śliski jedwab zsunął się w dół odsłaniając czarną koronkową bieliznę. Na ten widok Marek jęknął i wsunął delikatnie palce pod moje stringi. Pieścił i głaskał delikatnie moje wargi sromowe, a później zapuścił się głębiej w poszukiwaniu łechtaczki. Wystarczyło jedno dotknięcie jego palców, żebym eksplodowała od szalonego orgazmu...
A to był dopiero początek. Nie przerywając pieszczot na dole Marek zajął się moim i piersiami. Ssanie sutków przez koronkę, delikatne pogryzanie i pocałunki szyi doprowadziły mnie do kolejnego orgazmu – a potem już straciłam kontrolę nad sobą. Przyciągnęłam go z całej siły do siebie, dosłownie zrywając z niego koszulę i spodnie, a później rzucając na kanapę. Jego penis był ogromny i miałam pewne obawy, czy on się we mnie w ogóle zmieści – ale zmieścił się, bez problemu, a ja zaczęłam powoli i równomiernie poruszać się na nim, kontrolując jego rosnące podniecenie. Za każdym razem, gdy już prawie dochodził, ja zastygałam w bezruchu – po czym zaczynałam całą zabawę na nowo... Marek wytrzymał trzy razy.
- Jeśli jeszcze raz to zrobisz, zamorduję cię – wydyszał. I gwałtownie przyciągnął mnie do siebie, a potem przekręcił tak, że to on znalazł się na górze. I natychmiast zaczął mnie przewiercać okrężnymi ruchami, głęboko i powoli, a ja czułam dreszcze przeszywające całe moje ciało z każdym uderzeniem. Miałam wrażenie, że jego wielki korzeń jest wszędzie, wypełnia mnie całą, a tam, gdzie go nie ma są ręce Marka i jego język. Och, nie wiem, ile razy szczytowałam...!
Ale nagle poczułam , że ten wielkolud Marka staje się coraz większy, uderza coraz silniej i szybciej, a ciało mojego kochanka zaczyna drżeć. Marek pochylił się i wpił się w moją szyję, a mnie od tego jednego pocałunku ogarnął orgazm gigant, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie poczułam. Roztopiłam się w nim do utraty świadomości, a moje ciało już nie czuło: było jedną wielką rozkoszą.
Gdy odzyskałam świadomość, Marek wpatrywał się we mnie jak urzeczony.
- I ja tak długo nie dostrzegałem takiego skarbu, a miałem go pod ręką... – westchnął. I pocałował mnie znowu. I znowu, i znowu, i znowu...
Hm, co prawda ja też go dotąd nie doceniałam. A co by było, gdyby nie ta czerwona bluzka...?