Ach, ta bielizna
Zawsze lubiłam ładną bieliznę i wcale nie dlatego, żeby kusząco nią błyskać spod ubrania. Wcale nie musiało być jej widać, i tak czułam się seksownie i kobieco wiedząc, że mam na sobie na przykład czerwone jedwabne frou-frou we francuskim stylu i koronkową, równie czerwoną bardotkę. To doskonale poprawia kobiecie nastrój.
Tego wieczoru właśnie postanowiłam założyć swój czerwony komplet, mimo że szłam na zwyczajne spotkanie ze znajomymi przy piwie. Wiedziałam, że nie będzie tam nikogo, dla kogo naprawdę byłoby warto ją założyć. Ot, spotkanie kilku kumpli z pracy, zresztą zajętych i zdecydowanie za młodych. Ale w końcu zamierzałam tą bielizną sprawić przyjemność sobie, więc co to za różnica, kto tam będzie?
Ubrałam się więc i poszłam, czerpiąc niejaką satysfakcję z faktu, że płomienna czerwień intrygująco i bardzo delikatnie prześwituje przez czerń bluzki.
Towarzystwo było jak zwykle, atmosfera jak zwykle - ale doszło kilka nowych osób, wśród nich Arek. Wysoki, przystojny i w moim wieku. Tuż po rozwodzie. Znałam go ze słyszenia, bo współpracowaliśmy z jego firmą od dłuższego czasu i robiłam kilka projektów z jego koleżankami z działu. Od razu znaleźliśmy wspólny język.
Gadało nam się świetnie do momentu, kiedy zauważyłam wzrok Arka kierujący się podejrzanie często w mój dekolt. Zerknęłam więc tam i zauważyłam, że w ferworze dyskusji rozpiął mi się guzik bluzki i przy każdym poruszeniu spod czarnej cienkiej bawełny wyglądał kusząco czerwony jedwab... Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Arek jest znawcą i miłośnikiem bielizny w dobrym gatunku i w stylu retro.
Piwo płynęło strumieniami, a wzrok Arka stawał się coraz bardziej intensywny, gorący, jakby... ciężki. Czułam, jak moje ciało na niego odpowiada, a ta czerwona bielizna dosłownie pali mnie w skórę.
- To co, wychodzimy? - zapytał Arek tak zwyczajnie, jakbyśmy to robili już setki razy: razem przychodzili na imprezy i zmywali się z nich na ciekawszą zabawę we dwoje.
- Idziemy - powiedziałam. I pojechaliśmy do niego.
Obyło się bez słów - na szczęście, bo nie znoszę facetów, którzy dużo gadają, a nic z tego nie wynika. Arek po prostu podniósł moją twarz ku sobie i zaczął mnie gorąco całować, co nie przeszkadzało mu otwierać drzwi swojego mieszkania. Praktycznie wniósł mnie do środka na rękach i od razu zaniósł do sypialni.
Ale tu już ja przejęłam inicjatywę. Kazałam mu usiąść w fotelu i patrzeć, jak się rozbieram. To moja słabość: uwielbiam tańcząc rozbierać się dla mężczyzn, z którymi będę się kochać i jeszcze ani jeden tego nie żałował.
Jednym ruchem zerwałam z siebie sukienkę - zazwyczaj robię to wolniej, ale tym razem coś mi podpowiedziało, że powinnam szybciej przejść do bielizny. I trafiłam w dziesiątkę: Arek na widok moich czerwonych frou-frou i seksownej bardotki oniemiał. Widziałam, jak pożerał wzrokiem moje sterczące sutki, doskonale widoczne przez czerwoną koronkę, a ja podniecałam go jeszcze bardziej filuternie przesuwając ręką po moich majteczkach.
Arek nadal nic nie mówił, ale po rozmiarach, wręcz gigantycznych, jego penisa, było widać, że wszystko, co robię, bardzo mu się podoba. Widząc, jak jego wybrzuszenie w spodniach robi się coraz większe i większe, przypełzłam do niego na czworakach prezentując mu przy okazji swoje piersi w takiej pozycji - i uwolniłam jego potwora z okowów bielizny. Czułam niesamowite podniecenie widząc swoje palce o krwostoczerwonych paznokciach na tej ogromnej, sztywnej kolumnie, i wiedziałam, że Arek czuje to samo.
Pieściłam go miarowo, bawiąc się od czasu do czasu jego jądrami, a on niesamowicie zmysłowo pieścił moje piersi pocierając je szorstką koronką tak, że szalałam z rozkoszy. Ale długo tak nie wytrzymaliśmy. Gdy zrobiłam chwilę przerwy, by Arek nie doszedł za szybko, on bez słowa chwycił mnie za biodra, ściągnął majteczki i posadził sobie wprost na tej ogromnej, pulsującej kolumnie.
Nadziałam się bezbłędnie i głęboko, a rozkosz, jaką poczułam, była tak ogromna, że aż osłabłam. Miałam wrażenie, że ten ogromny penis Arka po prostu mnie rozsadzi, ale mimo to podnosiłam sie i opadałam miarowo i coraz szybciej na jego udach nie mogą przestać i nie mogąc oprzeć się zwierzęcej żądzy, jaką czułam i jaka z każdą chwilą stawała się coraz większa.
Nagle poczułam, że dochodzę i przyspieszyłam. Arek natychmiast to wyczuł i schwycił mnie mocniej za biodra, by sterować ruchem - najwyraźniej nie chciał jeszcze szczytować. Ale ja już nie dbałam o nic. Nachyliłam się nad nim przesuwając po jego twarzy swoimi ogromnymi sutkami, pieszcząc go piersiami tak, że aż zaparło mu dech, a moje uda coraz silniej zaciskały się na jego udach, moje pośladki coraz mocniej uderzały o jego kolana.
Czułam, jak orgazm powoli wprawia moje ciało w ekstatyczne drżenie, a mięśnie pochwy zaciskają się powoli, ale nieubłaganie wokół penisa, by wyssać z niego wszystkie soki. Poruszałam się coraz szybciej i szybciej, mocniej i mocniej. Arek zaprzestał już protestów i ściskał moje piersi z całej siły, od czasu do czasu pieszcząc moje pośladki. Zacisnęłam mięśnie jeszcze mocniej i oboje doszliśmy z krzykiem, w tym samym czasie.
Chwilę dyszeliśmy ciężko, starając się dojść do siebie, aż w końcu Arek wtulony w moje włosy poruszył się lekko.
- Czy nie byłoby nam wygodniej w łóżku? - zapytał. - Ja wolę łóżko, a teraz chyba moja kolej, prawda...?