Co zrobić, gdy facet mnie nie chce?
To pytanie dręczyło mnie od tygodnia. Tydzień temu Tomek, mężczyzna mojego życia, stwierdził, że woli ode mnie niejaką Gosię i wyprowadził się.
Najpierw płakałam i krzyczałam, ale teraz byłam już tylko otępiała z bólu. Nic mi się nie chciało i naprawdę to było cudowne zrządzenie losu, że ten rok na studiach miałam dość lekki, wszystko zdałam jeszcze w czerwcu, bo teraz bym jak nic zawaliła. Dwa lata mieszkania razem wyrzucił po prostu ot tak, jak resztki do smietnika. Słuchałam nie do końca rozumiejąc, jego zarzutów: nie umiem się ubrać ani zachować w towarzystwie, nie jestem dość atrakcyjna na żonę dla pana doktora. Jest tego pewien po spędzonych ze mną dwóch męczących latach, więc odchodzi do Gosi. Gosia jest śliczna, wyższa od niego o pół głowy i pracuje jako modelka. Wszyscy się automatycznie za nią oglądają, gdziekolwiek by się nie pojawiła. A niech go szlag!
Po raz czwarty dziś zadzwonił telefon. Ale upierdliwy facet, no! Od chwili rozstania z Tomkiem jego kumpel, Maciej, dzwonił po kilka razy dziennie i próboweał mnie namówić, żebym z nim chociaż pogadała. Że Tomek jest kretyn, że na mnie nie zasługuje i nie powinnam się przejmować kutasem. Że jestem świetna i w ogóle.
Ponieważ nie odbierałam telefonów, nagrywał mi się na skrzynkę i nie dawał za wygraną. Nie zamierzałam z nim gadac, z nikim nie zamierzałam gadać, chciałam, żeby wszyscy mi dali spokój i pozwolili się nad sobą porozczulać. Jednak dzwonka do drzwi nie mogłam zignorować - jeśli dzwonił bezpośrednio do drzwi wejściowych, a nie domofonem, to znaczy, że listonosz.
Wytarłam tylko z grubsza twarz i przemyłam zimną wodą, a później poszłam otworzyć. I okazało się, że na progu stoi nie listonosz, ale Maciej.
- A ty co tu robisz? - zapytałam niesłychanie inteligentnie i oryginalnie.
Maciej spojrzał na mnie z mina winowajcy.
- Nie odbierasz telefonów, nie odpowiadasz na maile, wystraszyłem się, że coś ci się stało - powiedział. - No i postanowiłem przyjść sprawdzić. A ponieważ akurat sąsiadka wychodziła, to nie dzwoniłem domofonem tylko wszedłem od razu na górę.
- No to mnie widzisz - powiedziałam mało uprzejmie. - Nic mi się nie stało, żyję. Możesz więc sobie iść i donieść Tomkowi, że nie ma mnie na sumieniu.
- Nie przyszedłem tu dlatego, że wysłał mnie Tomek - zaprotestował, a mnie zrobiło się przykro. - Martwię się o ciebie, bo widziałem, jak ci zależy na tym kretynie. A on naprawdę nie jest tego wart!
Byłam zmęczona tymi kilkoma minutami rozmowy, zmęczona cudzą obecnością w moim życiu, chciałam tylko, żeby sobie poszedł i dał mi spokój, żebym mogła odpocząć.
- Dobrze, jest kretynem, dobrze, nie zasługuje na mnie - zgodziłam się apatycznie. - Czy teraz dasz mi już spokój i pozwolisz odpocząć?
- Nie - powiedział nieoczekiwanie i podał mi przez drzwi mały pakunek zawinięty w papier. - A to jest łapówka, żebyś mi pozwoliła wejść.
Maciej ma wygląd cherubinka: okrągła twarz, ciemne loki i uśmiechnięte niebieskie oczy - ale w rzeczywistości jest twarty jak stal i jak się na coś uprze to nie popuści. Wiedziałam, że będzie tu stał choćby i całą noc - zresztą byłam ciekawa, jaką to łapówkę przyniósł...
Rozwinęłam więc papier, a w środku znalazłam... pierwsze odcinki "Allo, allo"! Szukałam ich jak opętana po całym mieście, zastanawiałam się nawet, czy ich nie sprowadzić, bo nigdzie nie mogłam kupić. Miałam całą serię z wyjątkiem tych sześciu pierwszych odcinków, które właśnie przyniósł mi Maciej... No i jak tu nie wpuścić takiego faceta...?
- Właź - powiedziałam niechętnie i poszłam z powrotem na kanapę nie patrząc nawet, czy idzie za mną.
A on wcale nie poszedł za mną, tylko do kuchni. Usłyszałam brzęk szkła, ciche "pyk" i Maciej wniósł otwartą butelkę wina i dwa wypucowane kieliszki.
- Musi trochę pooddychać, zanim naleję - wyjaśnił stawiając to wszystko na stole.
No zaszokował mnie. Lubi te filmy co ja, zna się na winach, charakter też ma taki bardziej męski... Gdzie ja do tej pory miałam oczy? Dlaczego nie zauważyłam tego stanowczego podbródka i błysku stali w niebieskich oczach...? Przecież to jest właśnie mężczyzna dla mnie, on by mnie nie zostawił dla długonogiej lali z pustką w głowie, bo wie, co jest ważne...
I chyba coś z tego, o czym myślałam, powiedziałam na głos - a może on wyczytał to z mojej twarzy...? - bo Maciej bez słowa po prostu przysunął się do mnie i mocno mnie objął. Zadrżałam.
- Czyś ty zwariował? - zapytałam zupełnie bez sensu, bo o niczym innym nie marzyłam od kilku minut.
- Pewnie że tak - zaśmiał się cicho, a jego usta osunęły się na moją szyję, gdzie zaczęły wyprawiać takie rzeczy, że całe moje ciało oszalało z rozkoszy. - Kocham cię, ty idiotko. Naprawdę nie zauważyłaś?
Poczułam, jak jego ręce umiejętnie rozpinają moje guziki, wślizgują się pod bluzkę i odnajdują moje piersi, gładzą je najpierw delikatnie, a później coraz bardziej pożądliwie, zachłannie, namiętnie... Niecierpliwym gestem zdjęłam bluzkę, a Maciej natychmiast rozpiął mi stanik i odrzucił na bok. Wszystko działo się bez jednego słowa, zupełnie jakbyśmy czytali w swoich myślach i słowa nie były potrzebne.
Gdy Maciej ujął w dłonie moje piersi, moje ciało bez udziału woli natychmioast wygieło się w łuk z rozkoszy - zupełnie jakbym była uwarunkowana na ten dotyk. I tylko czułam, gdy jego usta schodziły coraz niżej, by wreszcie zatrzymać się na sutkach, jak zapadam się coraz bardziej w gorączkę pożądania... Traciłam zmysły, chciałam, żeby ta rozkosz, którą mi dawał, trwała i trwała...
Ale to był dopiero początek. Maciej zsunął się niżej, gładząc mój brzuch, pieszcząc językiem pępek, co wywołało kolejny orgazm, a później zaczął drażniąco powoli pieścić moje biodra, delikatnie zsuwając coraz niżej majtki. Jego dłonie sprawiły, że moje biodra zaczęły tańczyć i wystarczył jeden ruch, by zsunęły sięna uda odsłaniając moją już bardzo rozpaloną cipkę.
Maciej jęknął z rozkoszy na ten widok, ale nie mogł się nim rozkoszować za długo, bo to teraz ja przystąpiłam do akcji. Jednym ruchem rozpięłam pasek jego spodni, zsuwając je w dół tak jak on moje majtki. To samo zrobiłam z bokserkami i zanim się zorientował, trzymałam w dłoni coś najcudowniejszego na świecie: gorącą, sprzężystą, twardą jak stal kolumnę i aż umierałam z chęci, by wreszcie ją we mnie zanurzył.
Ale on jeszcze nie chciał. Jeszcze pieścił moje piersi, odkrywał uroki mojej szyi, szeptał mi do ucha słowa, od których moja łechtaczka natychmiast stawała dęba - ale nie chciał we mnie jeszcze wejść. Powolutku wyciągnęłam więc rękę i zaczęłam delikatnie przesuwać palcami po jego penisie, sprawdzając jego wrażliwość na różnych odcinkach, jego gotowość do zanurzenia się w moim gorącym gniazku. Pieściłam go coraz mocniej, rytmiczniej, odważniej, aż w końcu nie mógł się mi oprzeć i z głuchym okrzykiem dosłownie wdarł się we mnie z całej siły!
Zacisnęłam uda na jego plecach postanawiając nie wypuścić go z siebie tak długo jak się da, a on zaczął się we mnie poruszać rytmicznie i zdecydowanie, a ja czułam, jak z każdym uderzeniem rośnie rozkosz, a moje sekretne mięśnie zaciskają się coraz mocniej wokół jego penisa. Maciej przyspieszył, a ja w odpowiedzi objęłam go jeszcze mocniej... zaczął uderzać coraz silniej i silniej, w końcu galopowaliśmy oboje w szalonym rytmie, bez tchu, z całej siły, aż wybuchliśmy we wspólnej rozkoszy...
Przywarłam do niego z całej siły nie dając mu wyjść, chcąc jeszcze na choćby kilka sekund zatrzymać go w sobie i przedłużyć to cudowne uczucie. Przylgnęłam do niego całą sobą, chłonąc jego zapach, kształt, dotyk. Jakiż on cudowny!No naprawdę, gdzie ja miałam oczy! On jest sto razy, milion razy lepszy od Tomka, z którym nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego!
- Jeśli mnie puścisz, to naleję nam obojgu wina - zaśmiał się cicho cudowny mężczyzna. - Pokrzepienie nam się na pewno przyda, bo ja chcę cię jeszcze i wcale nie mam zamiaru wychodzić...