Dziewicza noc
Przyciągało mnie do niej coś, czemu nie mogłem się oprzeć - ona patrzyła na mnie swoimi niesamowitymi zielonymi oczami tak, jakby na tej sali widziała tylko mnie i nikogo więcej. Bo nikt więcej się nie liczył.
Gdy podszedłem, odgarnęła z czoła swoje niewiarygodnie czarne włosy i uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć: "no wreszcie podszedłeś, ile można czekać".
- Witaj - powiedziałem cicho. Z jakichś względów zwykłe "cześć" nie wydawało mi się na miejscu.
- Witaj - odpowiedziała najbardziej zmysłowym głosem, jaki w życiu słyszałem i uśmiechnęła się, a w jej oczach i włosach zatańczyły złote iskierki.
Była młoda, miała najwyżej 18 lat, ale tak niewiarygodnie dużo seksapilu, że wydawało się to niemożliwe. Zacząłem, zupełnie bezwiednie, myśleć, jaką ma bieliznę pod sukienką, jak wygląda nago i jak reaguje na pieszczoty...
- Mam na imię Anna, ale wszyscy mówią do mnie Nana. Jestem przyjaciółką Anety, naszej gospodyni - powiedziała. - A ty?
- Pracuję z Anetą i mam na imię Marek - odparłem, nieco się odprężając. - Jak to możliwe, że do tej pory cię nie poznałem? Jak tylko wszedłem, uznałem, że jesteś najbardziej niezwykłą i najbardziej wyjątkową osobą na tej sali.
- Ja pomyślałam to samo o tobie - odparła ku mojemu niebotycznemu zdumieniu. - Ale jak myślisz: czy to wystarczy?
Jej słowa uderzyły we mnie jak obuchem i zacząłem się nad nimi zastanawiać tak głęboko, że oboje zamilkliśmy na długą chwilę. Ale z nikim mi się nie milczało tak dobrze ak z tą dziewczyną, którą poznałem przed chwilą. Nie było w tym milczeniu żadnego skrępowania, żadnego wysilania się, co by tu powiedzieć czy strachu, że ona weźmie mnie za milczącego bezmózgiego dupka, który nie ma nic sensownego do powiedzenia i z którym można się tylko wynudzić.
- Nie wiem, czy to wystarczy - przyznałem. - Ale myślę, że to jest dobry początek, znacznie lepszy niż wiele innych, które przychodzą mi do głowy.
Zaśmiała się równie zmysłowo jak mówiła i skinęła głową, jakbym udzielił właściwej odpowiedzi, a moje serce zatrzepotało ze szczęścia. Czyżby to nareszcie była ta dziewczyna?
- Czy nie moglibyśmy się któregoś dnia wybrać razem na kolację? - zapytałem po chwili. - Jest nad morzem taka mała, przytulna restauracja, gdzie podają fantastyczną rybę z doskonałym białym winem...
- Marku, najbliższa nadmorska miejscowość znajduje się 300 kilometrów stąd - zauważyła.
- Ale to właśnie tam jest najbardziej odpowiednie miejsce dla takiej dziewczyny jak ty - powiedziałem.
Spojrzała mi w oczy i zaśmiała się.
- Skoro tak twierdzisz... Chciałabym dowiedzieć się, na czym opierasz swoje przekonanie. Chciałabym to zobaczyć na własne oczy...
A więc to była ta dziewczyna! Musiałem ją zatrzymać za wszelką cenę, musiałem!
- To co, o której i gdzie mam po ciebie podjechać w piątek? Nie wiem, jak zaczynasz weekend - powiedziałem po prostu. A one równie zwyczajnie odparła, że o 5. Jakby to było zupełnie naturalne, że z mężczyzną, którego nie znała jeszcze kwadrans temu, wyjeżdża na weekend nad morze. Ale ja wiedziałem, byłem pewien, że to nie tak. Że między nami narodziła się prawdziwa magia...
Nie wiem, co się działo do piątku. Zupełnie nie pamiętam tego tygodnia. Jedyną chwilą, w której myślałem w miarę normalnie, była tak, kiedy rezerwowałem apartament dla nas dwojga. Na wszelki wypadek dwupokojowy. Nie chciałem niczego zepsuć zbytnim pośpiechem - jeśli zechce się ze mną kochać to dobrze, jeśli nie, poczekam. Była dla mnie zbyt ważna.
Gdy nareszcie nadszedł piątek, co nastąpiło według mnie po upływie jakiegoś tysiąca lat, zaparkowałem pod jej domem godzinę wcześniej. I ku mojemu niebotycznemu zdumieniu zobaczyłem, że wychodzi niosąc małą weekendową torbę, pół godziny przed czasem. Była oszałamiająca w słodkiej romantycznej sukience w drobne kwiatki odsłaniającej kolana. Wsiadła i zupełnie naturalnie, jakby robiła to zawsze, pocałowała mnie w usta.
- Ja też nie mogłam się doczekać - powiedziała.
Oszalałem ze szczęścia i szczerze mówiąc, zupełnie nie pamiętam tych trzystu kilometrów drogi. Jak przez mgłę przypominam sobie szukanie hotelu, meldowanie się, zostawianie bagaży i wędrówkę do tej restauracji, na której tarasie koniecznie chciałem zobaczyć Nanę.
To było spełnienie moich marzeń. Taras był już osłonięty szklanymi taflami, by gościom nie przeszkadzał jesienny wiatr od morza, ale szkło nie przeszkadzało w podziwianiu widoku, słychać też było jego szum tak jak zawsze, a wpadające od czasu do czasu podmuchy morskiego wiatru poruszały płomyki świec stojących na stołach. Nana w ich świetle była niewiarygodnie piękna. Przez większość wieczoru milczeliśmy i było nam dobrze. Nie musieliśmy mówić.
- Kolacja była tak pyszna jak obiecywałeś - powiedziała cicho Nana, gdy skończyliśmy jeść. - A miejsce dokładnie takie, jak mówiłeś. Pasuję tu, a ty pasujesz do miejsca i do mnie. Wracamy do hotelu?
Mogłem tylko skinąć głową całkowicie oszołomiony tą niezwykła dziewczyną. Ciągle mnie zaskakiwała i ciągle nie mogłem się nadziwić tej jej niesamowitej mieszance zmysłowości i niewinności.
Weszliśmy do apartamentu trzymając się za ręce, ale w środku puściłem jej dłoń. Nie chciałem, by myślała, że wywieram na nią nacisk. Chciałem być w tysiącu procentach pewien, że ona sama z siebie mnie chce. Właśnie mnie! Ale Nana delikatnie ujęła moją rękę i przyciągnęła mnie do siebie.
- Gdy tylko cię zobaczyłam, wiedziałam, że to z tobą chcę stracić dziewictwo - powiedziała po prostu.
Zatkało mnie - nie wiedziałem, co powiedzieć. Nigdy nikt, żadna kobieta nie obdarzyła mnie takim dowodem zaufania! Ona wybrała mnie na ten najważniejszy moment, w końcu w wielu przypadkach decydujący o jakości życia seksualnego kobiety. Ale to nie tylko to. Zaufała mi, że jej nie wyśmieję, nie rzucę wulgarnego dowcipu, nie potraktuję jak każdej innej kobiety, nie zlekceważę, ale potraktuję z szacunkiem i troskliwie. Cóż mogę powiedzieć? Doceniłem jej dar, najlepiej jak umiałem.
Nie musiałem nic mówić - to była jeszcze jedna jej zdumiewająca i cudowna cecha. Zobaczyła wszystko w moich oczach i uśmiechnęła się. Wyciągnąłem do niej ręce, a ona nadal patrząc mi w oczy zdjęła sukienkę. I to było coś najcudowniejszego: nie miała pod spodem bielizny. Jednak najbardziej dla mnie niezwykłe i seksowne było to, że jej cipka była dokładnie wygolona. Był cudowna i bezbronna w tej nagości, wyglądała jak dojrzała brzoskwinia gotowa do zerwania...
Pochyliłem się i pocałowałem ją. Jej usta, jej język były miękkie i zapraszające, jej niewinność biła w oczy, a jednak każdą moją pieszczotę przechwytywała i przedłużała w nieskończoność. Wiedziałem, że długo tego nie wytrzymam, miałem taki wzwód jak nigdy w życiu, więc delikatnie odsunąłem się, żeby rozpiąć spodnie. Jednak Nana mnie uprzedziła i to ona uwolniła mojego penisa z okowów ubrania. Przyglądała mu się uważnie, delikatnie go gładząc.
- Jest cudowny - powiedziała z radością, pieszcząc go jedną ręką powolnymi suwami, a drugą trzymając moje jądra. Nigdy w życiu nie słyszałem nic bardziej erotycznego i podniecającego jak te slowa i choć wydawało mi się to niemożliwe, mój penis naprężył się jeszcze bardziej.
Wyciągnąłem ręce do jej sutków - gdy tylko zdjęłą sukienkę, miałem ochotę to zrobić: miała cudowne piersi, z różowymi sutkami, tak apetycznymi jak truskawki. Nie mogłem się oprzeć, by ich nie posmakować. Gdy wziąłem w usta najpierw jedną, a później drugą, z ust Nany usłyszałem ciche westchnienie rozkoszy. Moja ręka zagłębiła się w jej cipce, która była już nieźle mokra od jej soków.
Założyłem prezerwatywę ostrożnie wsunąłem się w nią. Tak naprawdę nie wiedziałem, jak się kochać z dziewicą, tylko w teorii wiedziałem, że przerywanie błony boli, więc starałem się być tak ostrożny i delikatny, jak to tylko możliwe. Ale Nana uniosła biodra wciągając mnie w siebie tak, że nie zdążyłem zareagować i moje pierwsze pchnięcie wypadło bardziej silnie i brutalnie niż zamierzałem. Poczułem pewien opór błony, ale po chwili ustąpiła, a twarz Nany rozjaśniła się w ekstazie. Nie bolało jej! Zachwycony zacząłem brać ją mocniej i dowazniej, a ona chwyciła jedną ręką moje jądra pieszcząc je, gdy ją kochałem. Miała niesamowite wyczucie: jakby czytała mi w myślach i wiedziała, jakie pieszczoty lubię najbardziej, co doprowadza mnie do ekstazy i jak nie robić tego za mocno.
- Nie miałam pojęcia, nie wiedziałam, że to aż taka rozkosz - wydyszała mi prosto do ucha.
Oszalałem. Czułem, jak ogromny strumień spermy napiera na koniec penisa, jak orgazm zbliża się i ogromnieje, ale tak bardzo chciałem, żebyśmy za tym pierwszym razem doszli wspólnie! Sięgnąłem ręką do łechtaczki Nany i zacząłem ją pieścić w rytm moich suwów: mocno, coraz mocniej, coraz szybciej. Zaczęła coraz szybciej oddychać, przymknęła oczy w poczuciu nadchodzącej rozkoszy - obserwowanie tego było samo w sobie jak kolejny orgazm.
Chciałem jeszcze poczekać, ale już nie mogłem. Jej cipka była tak ciasna, tak rozkoszna, tak słodka, że wytrysnąłem szalonym strumieniem mimo najlepszych chęci. Nana myslała, że to już koniec, ale ja wiedziałem, że chociaż było jej przyjemnie, to nie szczytowała. Więc potem zsunąłem się w dół, do jej cudownie słodkiej łechtaczki, i pieściłem ją językiem jeszcze przez chwilę, żeby i ona miała orgazm.
Nagle poczułem, jak jej mięśnie zwarły się na moim języku, a ona krzyknęła nagle, drżąc z rozkoszy i wbijając paznocie w moje plecy. jej biodra wibrowały i wibrowały, myslałem, że nigdy nie skończy szczytować. Wsunąłem dwa palce do pochwy, by odnaleźć jej punkt G, a ona wtedy wyprężyła ciało w łuk i doszła do finału drżąca, oszołomiona, zmęczona i szczęśliwa.
Do rana kochaliśmy się jeszcze trzy razy i za każdym razem starałem się traktować ją z szacunkiem, ale sprawić, by przeżyła taką rozkosz, jaką dała mnie. Ale ona dała mi nie tylko to: pokazała mi, jak to jest być z kobietą, która wie, czego chce i wie, jak to dostać. Nigdy nie zapomnę tej nocy, tak pełnej niewiarygodnych emocji. Jakbym przeżywał katharzis, poznawał siebie prawdziwego, otwierał się na swoje ja dzięki tej niezwykłej dziewczynie. Zmieniłem się - i czasami wydaje mi się, że tym z nas, które wtedy straciło dziewictwo, byłem ja...