Egzotyczny orgazm stulecia
Czy to była wina orientalnej muzyki czy jego niewiarygodnych umiejętności...? Nie wiem. Ale to był dla mnie naprawdę orgazm stulecia.
Zwróciłam na niego uwagę, gdy przepychał się przez kawiarniany tłum, by zamówić kawę. Potem z filiżanką w ręku stał i rozglądał się szukając wolnego miejsca. Spojrzał na mnie - ja na niego.
- Mogę się przysiąść? - zapytał z uśmiechem. Miał olśniewający uśmiech. - O tej porze nie funkcjonuję już bez kawy, ale wszędzie taki tłok, że nie ma gdzie usiąść.
- Ależ proszę - wskazałam fotel. Aśka, moja przyjaciółka, z którą się umówiłam, spóźniała się zazwyczaj około godziny, to aż nadto, żeby wypić dziesięć filiżanek kawy.
Podziękował, usiadł i przedstawił się: miał na imię Michał. I ani się zorientowałam, jak zaczęliśmy rozmawiać. O wszystkim po trochu: o tybetańskiej literaturze, Bollywood, tańcu współczesnym, sportach motorowych i egzotycznej kuchni. W życiu nie spotkałam tak wszechstronnego i inteligentnego rozmówcy. No i jak on opowiadał...!
Umówiliśmy się na kawę w tym samym miejscu następnego dnia, bo nie zdążyliśmy dokończyć rozmowy, on spieszył się z powrotem do pracy, a Aśka już się pojawiła na horyzoncie. I potem była kolejna kawa, i kolejna, i kolejna... Aż do rozmowy o egzotycznym seksie. Ja zawsze byłam zdania, że te wszystkie techniki z Kamasutry czy Anangarangi są przereklamowane zwłaszcza jeśli chodzi o Europejczyków, wychowanych w końcu w diametralnej innej kulturze. Michał był odmiennego zdania. Dyskutowaliśmy tak długo, że zaczęło się robić ciemno, a na Stary Rynek zaczęła nadpływać zupełnie inna publiczność: weseli, hałaśliwi miłośnicy piwa i tańca.
- Chodźmy stąd, tu nie ma klimatu do dyskusji - zadecydował Michał.
- Ale o tej porze wszędzie jest tak samo - zaprotestowałam. Fantastycznie mi się gadało i chciałam skończyć tę dyskusję.
Michał obrzucił mnie nieodgadnionym spojrzeniem.
- Nie wszędzie. Zapraszam cię do mnie - powiedział cicho.
Poczułam niewyraźny dreszcz w okolicy brzucha, który zniknął prawie tak szybko jak się pojawił i nie zdążyłam się zorientować, czy to był przyjemny dreszcz czy wręcz przeciwnie.
- Oczywiście, chodźmy - usłyszałam ze zdumieniem własne słowa. Ja to powiedziałam...?
Mieszkał niedaleko, w jednej z bocznych uliczek przy rynku, w starej kamieniczce. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka i długi, fantazyjnie zakręcający korytarz stanowiły nieprawdopodobną, nielogiczną i uroczą plątaninę pomieszczeń na różnych poziomach. Z pokoju do kuchni wchodziło się dwa stopnie w górę, a do sypialni - trzy schody w dół. Ale to, co mnie najbardziej urzekło to fakt, że było urządzone w stylu orientalnym, który bardzo mi przypadł do gustu: żadnych krzeseł, niziutkie stoły, mnóstwo poduszek, materace i maty na podłogach.
Michał zaprosił mnie gestem na jedną z większych poduch i zniknął w kuchni. Po chwili wrócił trzymając w rękach dwa pokaźne kieliszki z czerwonym płynem.
- To wino z dodatkiem przypraw: kardamonu, cynamonu, pieprzu, imbiru i wielu innych - wyjaśnił, podając mi jeden kieliszek. - Sam robiłem. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
Smakowało mi: poczułam, jak przyprawy rozgrzewają mnie, a aromat wina kręci w głowie. Ułożyłam się wygodniej. Michał przyglądał mi się uważnie przez chwilę, a później zapalił kadzidełka rozstawione wokół w pokoju. Ich przyjemny, delikatny aromat w niczym nie przypominał zapachu tych kadzidełek, jakie można kupić w Polsce. Potem włączył orientalną muzykę, usiadł koło mnie i przechylił się, by lekko pocałować moje usta. To naprawdę było tylko muśnięcie, ale pod jego dotykiem cała się otworzyłam. Nachyliłam się w jego stronę, ale uśmiechnął się i potrząsnął przecząco głową.
- Poczekaj - powiedział. - Nie spieszmy się.
Przysunął się blisko mnie i zaczął się bawić guzikami mojej sukienki. Nie rozpinał ich, tylko delikatnie wodził wokół nich palcami, jakby sprawdzał, co można powiedzieć o stanie mojej skóry dotykając jej przez materiał. Czułam jego dotyk jak wyładowania elektryczne, a gdy dotarł do sutków, aż jęknęłam z rozkoszy zagryzając wargi. A on bawił się dalej, muskając moje ciało tak lekko, że chwilami wcale nie byłam pewna, czy mnie dotyka...
Poczułam, że jego dotknięcia odbywają się w pewnym rytmie i podświadomie moje biodra zaczęły falować dopasowując się do dotyku jego rąk i wychodząc mu naprzeciw. Przysunął się jeszcze bliżej, a a ja przylgnęłam do niego chciwie biodrami wyczuwając rosnącą twardość między jego udami. Nie mogłam już wytrzymać! Wijąc się pod jego rękami sięgnęłam po guziki jego koszuli i zaczęłam je rozpinać. Próbował coś powiedzieć, ale teraz to ja nachyliłam się do jego ust smakując ich miękkość i wilgotność, zagarniając je chciwie swoimi wargami.
Poczułam, jak jego ciało sztywnieje, a później odchylił się lekko, jednym nagłym ruchem dosłownie zerwał ze mnie sukienkę i przylgnął twarzą do mojego brzucha pieszcząc go językiem. Jego ręce dokonywały cudów na moich piersiach, a moje ciało zaczęło falować w rytm tej dziwnej, niesamowitej muzyki. W tej chwili odpłynęłam po raz pierwszy...
Ale Michał nie dał mi odpocząć, jedynie jego dotyk się zmienił. Tym razem dotykał mnie całymi dłońmi, głaszcząc i obrysowując nimi całe moje ciało sprawiając, że znów zaczynało falować, rozkosznie bezbronne pod jego dotykiem, poddające się każdemu żądaniu, jakie tylko zechce wyrazić...
Przyciągnęłam go do siebie z całej siły rozpinając mu spodnie i bieliznę.
- Powoli - powiedział. - Rób to powoli. Proszę.
Naprawdę nie wiedział, czego ode mnie wymaga...! Ale całą siłą woli powstrzymałam się, by nie rzucić się na niego z całej siły i nie nadziać na ten jego sterczący pal natychmiast... Powoli i spokojnie pomogłam mu zdjąć ubranie, a później równie powoli i spokojnie zaczęłam głaskać penisa Michała. Dokładnie badałam palcami jego zakamarki, załamania skóry, jej miękkość i sprężystość, a później, jakby od niechcenia, zaczęłam wodzić po jego palu w górę i w dół. Teraz to ja nadawałam rytm jego ruchom opanowując własne pożądanie i czekając, aż to on już nie będzie mógł wytrzymać...
Nie czekałam długo. Wystarczyło jeszcze kilka ruchów ręką, by Michał bez słowa rzucił mnie na poduszki i wdarł się we mnie z siłą, która zaparła mi dech w piersiach. Jego pierwsze uderzenia były chaotyczne i gorączkowe, ale już po chwili opanował się i zaczął uderzać mocno, dokładnie, wchodząc we mnie głęboko i dosłownie przewiercając na wylot. Czułam nadchodzący orgazm i chciałam, żeby przyspieszył, chciałam dojść razem z nim, ale on mi nie pozwolił.
- Nie możesz mieć orgazmu przez najbliższe pół godziny - szepnął i zatrzymał się, ale nie wyszedł ze mnie.
Czułam go dokładnie w środku, czułam, jak moje mięśnie zaciskają się wokół tego pala i tak bardzo chciałam znów poczuć te uderzenia... Ale on zatrzymał mnie na skraju orgazmu i dopiero po długiej, stanowczo zbyt długiej chwili zaczął mnie znów kochać - tak delikatnie, że w pierwszej chwili tego nawet nie poczułam. I znów doprowadził nas oboje na skraj rozkoszy - i zastygł w bezruchu, pieszcząc tylko moje ciało i całując mnie w tak rozkoszny sposób, że omdlewałam pod jego pocałunkami.
I znów zaczął mnie kochać niespiesznie i łagodnie - ale tym razem nie pozwoliłam mu się zatrzymać. Gdy zbliżałam się już do szczytu i czułam, że on także jest niedaleko, przywarłam do niego mocniej i opasałam go nogami, nie pozwalając mu przestać. Gdy próbował - to moje biodra wychodziły mu naprzeciw pochłaniając go bez reszty, przedłużając każdą jego pieszczotę.
I poczułam, że on już nie wytrzymuje, że staje się coraz większy, jego ruchy stają się coraz szybsze, coraz mocniejsze, mocne na granicy wytrzymałości... Poczułam jak jego ręce spazmatycznie chwytają moje biodra i przyciągają z całej siły, jak wbija się we mnie brutalnie, mocno, ostro i coraz szybciej. Krzyknęłam i to był długi krzyk rozkoszy, jakiej naprawdę nigdy nie zaznałam. Orgazm przeszył moje ciało po koniuszki palców jak wstrząs elektryczny, aż do rozkosznego bólu. Zrozumiałam teraz, dlaczego Michał się zatrzymywał - by ekstaza była jeszcze silniejsza.
- Wiesz - powiedziałam, układając się wygodniej w załamaniu jego ramienia. - Jednak te orientalne techniki mają mnóstwo zalet, o jakie ich nie podejrzewałam...