Gorset
Czarna koronka, mocno wcięty w talii. I mój rozmiar! Kupiłam go nie wiedząc, że właśnie wyszłam naprzeciw największej eortycznej przygodzie w życiu.
Z zasady nie chodzę do drogich sklepów z bielizną. Nigdy nie mają tam nic w moim rozmiarze, a płacenie pięciu stów za stanik, który i tak trzeba będzie przerabiać, to bez sensu. Rzecz w tym, że jestem raczej drobna, ale mam okazały biust - przy wzroście 165 cm i wadze 60 kilo noszę staniki o miseczkach w rozmiarze E. A te, jeśli już są, to pojawiają się w towarzystwie pasków i ramiączek, którymi swobodnie mogłabym się owinąć cała. Nie wiem, dlaczego producenci uważają, że jeśli już kobieta ma duży biust, to musi być strasznie gruba...
To dlatego ten gorset tak mnie zachwycił. Był idealnie na moją figurę: rozmiar 36, ale miseczki w sam raz na mnie. No i naprawdę uszyty z klasą, żadnych tam wulgaryzmów.
- To co, może chociaż pani przymierzy? - zapytała ekspedientka zachęcająco.
Przymierzyłam. Leżał cudownie, sprawiał też, że trzymałam się znacznie bardziej prosto niż zwykle, ładniej też się poruszałam - może dlatego, że gorset podkreślał linię bioder. No i kupiłam, chociaż do pierwszego został tydzień i nie powinnam szaleć z wydatkami. Postanowiłam go włożyć na planowany wieczór z przyjaciółmi.
Włożyłam go i dokładnie obejrzałam się w lustrze. Rzeczywiście wyglądałam świetnie, zwłaszcza w pasujących czarnych koronkowych stringach. Moja talia wydawała się w nim niewiarygodnie wąska, biust był wreszcie przyzwoicie podtrzymany i wiedziałam, że tego wieczoru moje ramiona będą mogły odetchnąć. Włożyłam więc sukienkę, szpilki i poszłam. Gdy weszłam do pubu, mężczyźni przestali rozmawiać i zgodnie skupili swoją uwagę na mnie, ale wytłumaczyłam sobie to tym, że kobiet było tam wyjątkowo mało - a prawdę mówiąc z wyjątkiem moich trzech koleżanek z pracy i mnie nie było już ani jednej kobiety. Ale one przyszły ze swoimi facetami, a ja sama - tak sobie wytłumaczyłam męskie zainteresowanie swoją skromną osobą.
- Schudłaś? - zainteresowała się podejrzliwie moja przyjaciółka Ania i od razu zaczęłam się mieć na baczności. Ania jest jak pies gończy: jak zauważy zmianę nie popuści, zanim się nie dowie, skąd się wzięła.
- Nie schudłam, nie gap się tak - wzruszyłam ramionami. - Mam czarną sukienkę, czarne wyszczupla. Daj mi zamówić to piwo, co?
- To zrobiłaś sobie biust! - nie ustępowała Ania. - Co to za facet? Znam go?
Ania wychodzi z założenia, że gdyby nie facet obecny lub potencjalny, kobiety nie wychodziłyby rano z łóżek, bo po co.
- Nie zrobiłam sobie biustu, no co ty - ponownie wzruszyłam ramionami i spokojnie popijałam piwo, które osobiście przyniósł mi szef barmanów, pożerając mnie wzrokiem. - Może skupmy się na uroczystości, a nie na mnie...
Uroczystością były zaręczyny Iny, mojej drugiej przyjaciółki. Plotkowaliśmy więc o dacie ślubu, podziwialiśmy pierścionek. A ja siedziałam sobie prosto, w czym pomagał mi gorset, trzymając dumnie wypiętą pierś, i rozmawiałam o koronkach z przyszłą panną młodą. Siedziałam tyłem do wejścia, dlatego jako ostatnia zorientowałam się, że do naszego towarzystwa doszła jeszcze jedna osoba. A właściwie doszedł, bo to był on. Daniel, kolega z pracy narzeczonego.
Przywitałam się z nim jako ostatnia i w chwili gdy wyciągnął do mnie rękę poczułam, że o niczym bardziej nie marzę, niż pójść do łóżka z tym facetem. Tu i teraz. Natychmiast. Po prostu utonęłam w tych jego czarnych oczach. A gdy uścisnął mi rękę poczułam, jakby mnie przeszył prąd. Zawsze uważałam, że to gadanie o feromonach to bzdura, ale w takim razie jak wytłumaczyć mój stan? Włożeniem gorsetu?
Daniel usiadł koło mnie i potoczyła się zwykła imprezowa rozmowa, choć miałam wrażenie, że ile razy patrzy na mnie, tyle razy dostrzegam w jego oczach jakieś dziwne oszołomienie. Ale nie zamierzałam o to pytać, w końcu mogło mi się wydawać. Zresztą gadało nam się świetnie, nie chciałam tego psuć i nawet nie zauważyłam, jak nadeszła północ.
- Spadamy - powiedziała zdecydowanie Ania. - Mamy kawał drogi do domu...
Pozostali goście również zaczęli się żegnać, a ja czekałam, co zrobi Daniel. Bo co ja chcę zrobić, doskonale wiedziałam.
- Mam ochotę na jeszcze jedno piwo - powiedział do mnie, gdy reszta zbierała się do wyjścia. - A ty?
- Ja też - powiedziałam po prostu. - No i w przeciwieństwie do nich nie mam daleko do domu, a jutro nie pracuję, więc nie muszę się tak spieszyć.
- Na pewno nie masz tak blisko jak ja - zaśmiał się. - Mieszkam w sąsiednim budynku. A może po prostu kupimy piwo i pójdziemy do mnie? Tu i tak za godzinę zamykają...
Zastanawiałam się tylko chwilę - a właściwie, jeśli mam być szczera, w ogóle się nie zastanawiałam, bo wiedziałam, że jak zacznę myśleć, to tego nie zrobię. A nie mogłam go tak po prostu wypuścić z rąk!
- Oczywiście - powiedziałam. - To zdecydowanie lepszy pomysł.
Obładowani zakupami weszliśmy do uroczej kawalerki Daniela z oknami na piękną panoramę starych domów i rzeki na horyzoncie. Ale miałam czas tylko na przelotny rzut okiem: Daniel wyjął mi z rąk torbę, postawił na stole w kuchni, a później podniósł ku sobie mój podbródek i rozkosznie długo pocałował mnie w usta.
Nie mówiliśmy nic. To nie było potrzebne. Ja gorączkowo zrywałam z niego koszulę i rozpinałam spodnie, on równie gorączkowo szukał zapięcia mojej sukienki. Ponieważ męskie ubrania są zdecydowanie mniej skomplikowane, on był już nagi, gdy jeszcze walczył z zamkiem mojej sukienki. Ale może to dlatego, że nie mógł się powstrzymać przed całowaniem każdego skrawka odkrytej skóry, więc odsuwanie zamka szło mu wyjątkowo powoli.
Wszystko jednak ma swój koniec i Daniel stojąc za mną zsunął moją sukienkę w dół odsłaniając nagie plecy, nogi w pończochach i czarny koronkowy gorset. Aż jęknął, a ja, gdy spojrzałam w dół, zrozumiałam, że mój widok wystarczył mu może nie do orgazmu, ale niewiele mu już brakuje. Spojrzałam za siebie przez ramię - uwielbiam, gdy ktoś pieści moje plecy tak umiejętnie, jak on to robił.
- Podoba ci się? - zapytałam i prowokacyjnie wypięłam ku niemu pupę w stringach. A potem otarłam się o jego okazałego penisa raz i drugi, drażniąco powoli, napierając biodrami coraz mocniej i mocniej na niego.
Wtedy on przyciągnął mnie z całej siły do siebie, czułam na szyi jego oddech i jego pocałunki, które sprawiały, że byłam już półprzytomna, jak w gorączce; czułam jego ręce pieszczące moje piersi przez koronkę gorsetu, błądzące po talii, biodrach, docierające do pośladków. Wypięłam się jeszcze mocniej opierając ręce na parapecie, a moje biodra zaczęły tańczyć jak szalone pieszcząc z całej siły i coraz szybciej jego ciągle rosnącego i twardniejącego ptaka. Daniel niedługo się opierał i nawet nie fatygował się zdejmowaniem moich stringów: po prostu przesunął pasek na jedną stronę i wszedł we mnie jednym pchnięciem. Doskonale czułam ten pasek i niesamowicie mnie to podniecało, jak ocierał mi się o łechtaczkę.
Dłonie Daniela pieściły moje ciało mocno, czasami brutalnie, ale tak właśnie chciałam, wypinałam biodra, by wchodził we mnie coraz głębiej i głębiej, coraz mocniej, a on w końcu schwycił mnie z całej siły za biodra i uderzał tak, że musiałam z całej siły trzymać się parapetu, by ustać na nogach, ale rozkosz, którą mi dawał, była tego warta. Była warta wszystkiego. Każdy jego dotyk ją wywoływał, czułam się, jakbym szczytowała nieustannie przez całą nieskończoność, a orgazm był tak silny, że nie miałam go siły już znosić, ale chciałam jeszcze i jeszcze...
Nagle Daniel przylgnął do mnie z całej siły, przyciągając moją twarz ku sobie i całując mnie tak zachłannie, że mało nie ukręcił mi karku. Później jego usta osunęły się na mój kark, całując go i gryząc na przemian w szalonej rozkoszy aż do jego wytrysku, a ja poczułam kolejny orgazm i oboje opadliśmy bez sił na podłogę.
Ale Daniel nie miał jeszcze dosyć. Poczułam jego usta na sutkach, a jego dłonie na łechtaczce. Bawił się moim ciałem delikatnie, niespiesznie, sprawdzając, jak reaguje na jego działania. Niewiele czasu trzeba było, żebym znów zwilgotniała i była gotowa na jeszcze, a on, oczywiście, od razu to zauważył i natychmiast przerwał zabawę.
- To co, zostaniesz ze mną jeszcze trochę? - zapytał, doskonale wiedząc, że doprowadził mnie do stanu, w którym zgodzę się na wszystko, żeby tylko nie przerywał. - Tylko proszę, nie zdejmuj gorsetu...