bezwstydnik

Górskie wakacje

Noc, zimno i mnóstwo cholernych skał dookoła. No nie tak miały wyglądać te wakacje. Zupełnie nie tak.

Odwiedzin: 4006

Wszystko popsuło się jeszcze przed wyjazdem. Okazuje się, że zamiast apartamentu w luksusowym hotelu nad jeziorem jadą do co prawda równie luksusowego apartamentu, ale w górach. A Marta nie znosiła gór i fakt, że jej osobisty narzeczony, za którego za dwa miesiące wychodziła za mąż, o tym nie pamiętał, nie poprawiał jej nastroju.


- Kochanie, ty przecież nic nie wiesz o górach, bo nigdy w nich nie byłaś - tłumaczył jej spokojnie Paweł, gdy zaprotestowała przeciwko wyjazdowi. - Będziesz miała okazję poznać je od najlepszej strony, bo z wytrawnym przewodnikiem...


To prawda, Paweł uwielbiał góry, co roku spędzał w nich tyle czasu, ile tylko mógł. Sama Marta kochała wyłącznie wodę - na tyle głęboką, by dało się w niej pływać - i mogła z niej nie wychodzić godzinami. To dlatego nalegała na wyjazd nad jezioro: leżało w otoczeniu może niezbyt wysokich, ale bardzo malowniczych i ciekawych gór. Oboje mieliby tam to, co kochają, ale niestety, Paweł wiedział lepiej... A ponieważ Paweł nie tylko wiedział lepiej, ale i jego wywodom nie można było odmówić pewnej logiki, Marta pogodziła się z porażką i przygotowała do wyjazdu.


Podróż była udana, pogoda piękna, a hotel miał basen - wakacje nie zapowiadały się więc aż tak źle. Marta postanowiła zrobić przynajmniej dwadzieścia długości basenu, a później poczytać sobie na tarasie. A Paweł niech idzie w góry.


Ale Paweł zaplanował, że w góry pójdą razem.

- Na basen możesz pójść jutro, a dziś mamy taką pogodę, że aż grzech nie wykorzystać - przekonywał. - Jak chcesz poznać góry nie wychodząc z hotelu? I naprawdę zaplanowałem na dziś łatwą i krótką trasę. Wszystkiego 20 kilometrów i prawie po płaskim...


Wyruszyli więc dobrze oznakowanym szlakiem i mówiąc uczciwie, Marta naprawdę nie miała powodu się skarżyć - przynajmniej przez pierwsze 10 kilometrów. Widoki były wspaniałe, droga dobrze utrzymana i rzeczywiście łatwa, bez stromych podejść czy przepaści. Jednak im szli wyżej - tym było gorzej. Droga wkrótce zwęziła się do rozmiarów zwykłej górskiej ścieżki, na domiar złego znikąd pojawiła się gęsta mgła, która ograniczyła widoczność do dwóch metrów. Marta bardzo szybko straciła orientację, w tej mgle zginął jej gdzieś Paweł i nie odpowiadał na wołania,  a próbując go znaleźć, tylko pogorszyła sytuację, bo zgubiła też i ścieżkę.


"Ta mgła nie będzie trwać wiecznie. Muszę tylko usiąść w jednym miejscu i czekać, aż się przejaśni" - rozmyślała, siadając na dużym kamieniu.


Przejaśniło się po mniej więcej godzinie i Marta z przerażeniem zorientowała się, że jest w zupełnie nieznanej okolicy. Ani szlaku, ani oznakowań, ani Pawła. Dookoła tylko góry, w zasięgu wzroku ani jednego domu, słupa energetycznego - no nic! A jeszcze godzina, góra trzy i zacznie się ściemniać...


Nagle w odległości jakichś stu metrów zobaczyła migoczący ogienek. Wyglądało to na ognisko albo jakąś pochodnię, ale ponieważ było jedyną oznaką ludzkiej obecności, Marta ruszyła w tamtym kierunku.


To rzeczywiście było ognisko. Wesoło trzaskający płomień oświetlał ściany niewielkiej kotlinki, doskonale chroniącej przed zimnym wiatrem. A przy ognisku siedział ciemnowłosy mężczyzna i w skupieniu piekł kiełbaski na długim kiju. Ich nęcąca woń właśnie dotarła do Marty i dziewczyna uświadomiła sobie, że jest niesamowicie głodna i że jej strasznie zimno.

- Dzień dobry - powiedziała, podchodząc bliżej do ognia. - Zabłądziłam na szlaku, czy mógłby mi pan powiedzieć, jak stąd najkrótszą drogą dojść do Szklarskiej Poręby?


Mężczyzna podniósł głowę i Marta zobaczyła parę najpiękniejszych czarnych oczu, jakie w życiu widziała. Uśmiechnął się i wskazał jej miejsce na kamieniu przy ogniu. Z ulgą usiadła i wyprostowała obolałe nogi grzejąc je przy ogniu.

- Stąd ma pani jakieś 10 kilometrów w dół - powiedział, podając jej kij z przypieczoną kiełbaską. - Ale zaraz będzie padać, zrobi się ślisko, więc raczej nie da rady pani zejść. Ma pani jakąś kurtkę czy coś ciepłego?

- Mam nawet śpiwór - zaśmiała się, wgryzając w kiełbaskę.

- To dobrze - skwitował. - Tu zaraz jest jaskinia, osłoni nas przed deszczem, a w śpiworze nie zmarznie pani. Na tej wysokości noce są zimne nawet latem.


Marta przypomniała sobie, że oprócz śpiwora ma w plecaku także całkiem sporo jedzenia.

- Może ma pan ochotę na kanapkę albo wodę mineralną? - zapytała wyciągając zapasy. Bez słowa wziął z jej rąk zgrabny pakunek z kanapkami i jedną butelkę. Przez chwilę jedli w milczeniu, dopóki chłodniejszy powiew wiatru sprawił, że mężczyzna spojrzał uważnie w niebo.

- Kończymy ucztę i do jaskini - zarządził. - Zaraz lunie i jak się nie schowamy, to przemokniemy na wylot w ciągu minuty.


Marta posłusznie pozbierała rzeczy i weszła za nim do groty. Nie była duża: wyglądało na to, że będą musieli schować się aż pod przeciwległą ścianę, żeby uniknąć zacinającego deszczu. Jedna osoba mogła się wygodnie położyć wzdłuż ściany, ale dwie...


- Będzie nam może trochę ciasno, ale za to sucho - powiedział mężczyzna, jakby czytając jej w myślach. - No i kiedy przytulimy się do siebie, będzie cieplej.


Zaledwie zdążyli przenieść plecaki do jaskini, kiedy lunął deszcz. I to dosłownie lunął: woda chlustała z nieba tak, jakby ktoś ją wylewał na ziemię wiadrami. Wprawdzie woda nie leciała do środka, ale i tak robiło się coraz chłodniej. Marta zadrżała. Jej towarzysz zauważył to i wyciągnął do niej jej śpiwór.


- Proszę się przykryć - powiedział, rozwijając pakunek. - Niestety, nie możemy rozpalić tu ognia, śpiwory muszą wystarczyć. Proszę się do mnie przytulić, będzie pani cieplej.


Marta z pewnymi oporami przysunęła się bliżej do niego i oparła głowę na jego ramieniu. Pachniał dymem z ogniska z jakąś ziołową domieszką, może to był jałowiec...? Zapach był przyjemny i w jakiś taki sposób krzepiący. Nagle przestała się bać gór, tego, że się zgubiła i że Paweł się martwi, gdy jej szuka...


Mężczyzna poruszył głową i nieoczekiwanie usta Marty znalazły się na jego policzku. Nie zastanawiając się, co robi, odruchowo przylgnęła wargami do jego skóry. Smakował dymem i ziołami, wszystko to razem tworzyło odurzającą mieszankę, której nie umiała się oprzeć.


On drgnął, gdy poczuł jej usta na swoim policzku, a później powoli, bardzo powoli odwrócił ku niej głowę. Teraz jego usta dotknęły jej ust i zawładnęły nimi w długim, rozkosznym pocałunku. Marta zatraciła się w nim: jego usta były tak cudownie miękkie, wrażliwe na każdy dotyk, a jednocześnie tak czułe i namiętne.


Nawet nie zauważyła, kiedy zdjął z niej ubranie i ułożył wygodnie na śpiworze, pieszcząc silnymi, ale niezwykle delikatnymi dłońmi jej ciało. Dziewczyna omdlewała z rozkoszy, a on jakby czytał jej w myślach: dokładnie wiedział, które pieszczoty sprawią jej największą rozkosz, gdzie kryją się jej najwrażliwsze punkty. Skąd mógł wiedzieć, że szaleje za gładzeniem wewnętrznych części ud, że całując jej szyję może ją doprowadzić do orgazmu? Zresztą to właśnie zrobił, a Marta krzyczała z rozkoszy, wbijając z całej siły paznokcie w jego plecy.


Gdy przerwał na chwilę, przyciągnęła go jeszcze bliżej do siebie.

- Wejdź we mnie. Kochaj mnie - powiedziała ochrypłym szeptem. - Chcę cię tu i teraz.

Spojrzał na nią tymi swoimi niesamowitymi oczami tak, że zaparło jej dech w piersiach, jednym płynnym ruchem wdarł się w nią, a ona poczuła dreszcze rozkoszy w całym ciele aż po czubki palców. Objęła go nogami, by wchodził w nią jak najgłębiej, wychodząc naprzeciw jego ruchom, a on uderzał i uderzał miarowo, z całej siły, aż Marta znów zaczęła tracić zmysły od nadpływającej rozkoszy. Zamknęła oczy i odchyliła głowę w tył, a on wpił się ustami w jej szyję, pieszcząc ją i ssąc tak, że w ciele dziewczyny dosłownie eksplodowała rozkosz, ogarniając ją całą do nieprzytomności. Ostatkiem sił i zmysłów Marta zacisnęła na penisie kochanka swoje sekretne mięśnie tak, że szczytował tuż po niej i opadł na nią bez sił.


Leżeli tak przez chwilę bez ruchu. Marta czuła się niesamowicie szczęśliwa z tym męskim ciałem, które wgniatało ją w skałę, z deszczem szumiącym tuż za ścianą ich tymczasowego schronienia. Pomyślała, że nie chce w życiu nic innego jak tylko leżeć tak z nim, słuchać deszczu i czuć ten niewiarygodny spokój spowodowany jego obecnością. Z Pawłem nigdy się tak nie czuła.

Mężczyzna poruszył się i nieco odsunął.

- Ubierz się i przykryj, bo zmarzniesz - powiedział cicho, podając jej ubranie. Gdy włożyła sweter i dżinsy, troskliwie przykrył ją śpiworem.

- Nie odchodź - przyciągnęła go do siebie. - Chcę, żebyś był blisko... Przytul mnie. Zaśnij koło mnie. Nie zostawiaj mnie...


Bez słowa przysunął swój śpiwór tak, by mogli się nim przykryć oboje, i przytulił ją do siebie. Marta nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.


Gdy się obudziła, było już rano, deszcz nie padał i nad górami świeciło piękne słońce. Marta przeciągnęła się rozkosznie na wspomnienie minionej nocy i wyciągnęła rękę, by przytulić swojego kochanka.


Ale jej dłoń natrafiła jedynie na zimną skałę. Dziewczyna rozejrzała się wokół i nie znalazła ani jego plecaka, ani śpiwora. Nie było żadnego dowodu na to, że w tej jaskini nocował ktokolwiek jeszcze poza nią. Marta wyskoczyła ze śpiwora i wyszła przed jaskinię - ale w zasięgu wzroku nie było nikogo.

- Hej, hej, gdzie jesteś! - zawołała. I dopiero wtedy uprzytomniła sobie, że nawet nie wie, jak jej jednonocny kochanek ma na imię.



Komentarze
Ilość komentarzy: 0
Zaloguj się aby skomentować
Brak komentarzy!
hotzpod
Wystawa prac  erotyzm-oczami-kobiet.

Wystawa prac erotyzm-oczami-kobiet.

<

Od 20.10. do 20.12 2010 w ekskluzywnych alejkach City Park Residence można oglądać wystawę najlepszych fotografii przysłanych na konkurs “Erotyzm Oczami Kobiet”

BS Bohemia Sekt

BS Bohemia Sekt

<

Sponsor wernisażu - producent wysokiej jakości win musujących Bohemia Sekt oraz spokojnych - Habánské sklepy, Chateau Bzenec, Vino Mikulov oraz Winnica Pavlov.

Treści prezentowane na tej stronie
są przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Oświadczam, że ukończyłem 18 lat.