bezwstydnik

Ja, Kopciuszek

Około północy mam już wszystko posprzątane, umyte, zrobione i mogę wreszcie położyć się spać. Seks? Jaki seks? Nie mam siły!
Odwiedzin: 4017

Tak naprawdę jednak, jak przyznaję się sama sobie gdzieś w najgłębszej skrytości ducha, chęci by się znalazły - gdyby było z kim... Bo mój słodki małżonek, ten sam od 15 lat, zmęczony pracą do 16 i odpoczywaniem przez całe popołudnie, kładzie się spać o 22. I nie ma takiej siły, która by go zmusiła do poczekania na mnie. Nie jestem w łózku o normalnej porze? To nie będzie seksu, to ja stracę, nie on. Bo mam dużo pracy w domu, w której nikt mi nie pomaga? No cóż, po prostu najwyraźniej źle sobie planuję czas i dlatego nie nadążam ze wszystkim. Poza tym przepraszam bardzo, a kto wyrzucił śmieci dwa razy w tym miesiącu?


Przez pierwsze lata jeszcze się kłóciłam, później doszły dzieci, więc miałam co robić i bez niego i prawdę mówiąc cieszyłam się już wtedy, gdy nie przeszkadzał. I tak weszłam w tę rolę Kopciuszka bez żadnej nadziei na księcia. Ale teraz, gdy dzieci są już duże i same wyjeżdżają na wakacje, zorientowałam się, że ja nie mam co robić z tym facetem, teoretycznie najbliższym mi człowiekiem, który beztrosko chrapie koło mnie i uważa, że wszystko jest w porządku.


Po bezsennej i wypełnionej gorzkimi przemyśleniami nocy zdecydowałam: ja też wyjeżdżam na wakacje! Jeśli nie zgubię pantofla i nie znajdę księcia, to chociaż sobie odpocznę. I rano oznajmiłam to rodzinie.

- Ale przecież i Przemek i ja też wyjeżdżamy -oburzyła się moja córka Asia. - To kto zadba o ojca?

- Chyba może sam o siebie zadbać, jest dorosły, prawda? - odpowiedziałam nie zwracając uwagi na mamrotanie męża, że dbanie o niego jest obowiązkiem żony. - Poza tym jakoś sobie nie przypominam, żebyś w ciągu roku, kiedy jesteś w domu, jakoś szczególnie dbała o ojca. Chyba że chcesz kasę...


- No wiesz! - oburzyła się Aśka i godnym krokiem wyszła z kuchni. Efekt popsuł trochę fakt, że złapała ze stołu dwie kanapki, oczywiście przygotowane przeze mnie. - Przecież tata ciężko pracuje, trochę troski ze strony żony mu się należy.

- Właśnie - stwierdził zjadliwie mąż. - Twoja matka w ogóle nie docenia tego, co ja robię dla tej rodziny.


Westchnęłam.

- A ja nie pracuję? - zapytałam. - I to nie tylko w pracy. W domu mam drugi etat kucharki, a jak byliście mali, to był trzeci, opiekunki do dzieci. A, no i jeszcze sprzątaczki. Razem cztery.


Aśkę i męża zatkało. Widocznie trzeba im przypomnieć od czasu do czasu, że to miejsce, do którego wychodzę co rano, to praca, w której zarabiam na dom, a nie jakaś moja prywatna rozrywka.

- Myślałam, że to lubisz - wyszeptała w końcu. - Nigdy się nie skarżyłaś...

- To aż muszę się poskarżyć, żeby moja najdroższa rodzina zauważyła, że padam z przepracowania? - zapytałam kąśliwie. - Jadę na wakacje i już. W przyszłym tygodniu do Włoch. Na miesiąc. Bez was.


I to dlatego w pierwszych dniach lipca przede mną rozciągało się niewiarygodnie błękitne morze. To było pierwsze, zo zobaczyłam po wyjściu z autokaru. Morze Śródziemne, Portovenere, ciepło, zapach kwitnących oleandrów. Raj! Będę pływać, czytać, chodzić na spacery, oglądać zabytki - czyli robić wszystko to, co ja lubię - ja, a nie ktoś inny.


- Przepraszam, może pomogę pani z walizkami, trochę tu stromo - odezwał się znienacka miły męski głos. Obejrzałam sie i zamarłam... Wysoki, barczysty mężczyzna o lekko szpakowatych skroniach miał oczy dokładnie tak niebieskie, jak to morze w oddali. Coś niesamowitego! Zapatrzyłam się w te oczy tak, że aż zapomniałam odpowiedzieć. Oprzytomniałam dopiero po dobrej chwili.

- Przepraszam... ma pan tak niesamowicie niebieskie oczy jak to morze, aż mnie zamurowało - wyjaśniłam. - Dziekuję za pomoc, przyda się...


Nasz pensjonat był położony na zboczu wzgórza opadającego do morza, a właściwie do zatoki. Prowadziło do niego kilkadziesiąt wygodnych schodów, ale z walizkami już nie były tak wygodne. Ale było warto sie pomęczyć! Balkon mojego pokoju wychopdził na zatokę, dokładnie przed sobą widziałam niewielką wysepkę, a na niej bielejące wśród drzew jakieś zabudowania. Bliżej była plaża, nadbrzeżna uliczka okolona śmiesznymi, małymi i wąskimi, kolorowymi kamieniczkami, a wyżej schody-uliczki w górę prowadzące do zaułków i placów miasteczka oraz twierdzy na wzgórzu, głównej atrakcji turystycznej Portovenere. Urzeczona chłonęłam ten cudowny widok.


- Pięknie, prawda? - usłyszałam za plecami. To mój niebieskooki pomocnik wtaszczył do pokoju moje walizki.

- Cudownie - przytaknęłam.

- Jeśli chciałaby pani pozwiedzać, to oferuję swoje usługi - powiedział. - Jestem w Portovenere już czwarty raz.

- O, to świetnie - ucieszyłam się. - Możemy wyruszyć zaraz po sjeście? I zapraszam pana na obiad, coś się panu należy za dźwiganie mojej walizki...


To było cudowne popołudnie. Marcin, bo tak było na imię mojemu przewodnikowi, zwiedzał dokładnie w moim stylu: to, co jest ciekawe, a nie to, co jest stare i koniecznie trzeba to zobaczyć. Z równym więc zachwytem przyglądalismy się ruinom nadmorskiej twierdzy i posępnej zatoce, w której Byron pisał "Childe Harolda", jak i malutkim rybackim domkom obrośniętym kolorowymi kwiatami, malowniczym sklepikom z "mydłem i powidłem" oraz tak pięknej, że aż kiczowatej przystani nad zatoką.


Zmęczeni zakończyliśmy dzień na plażowych leżakach, schodząc z nich tylko po to, by zanurkować w rozkosznie przejrzystej wodzie, cudownie orzeźwiającej i chłodnej, zwłaszcza dalej od brzegu. A później był niewiarygodnie pyszny obiad złożony z małży w lekkim rosole i przepysznej ryby, której nazwy za nic nie mogłam zapamiętać. Czary rozkoszy do0pełniało miejscowe białe wino o upajającym, ziołowym aromacie.


- Jeszcze nigdy w życiu nie spędziłam tak cudownego dnia jak dziś - powiedziałam wstając od stołu o jakiejś niewiarygodnie późnej godzinie. W końcu trzeba jednak było iść spać...


Marcin spojrzał na mnie zagadkowo swoimi błękitnymi oczami i wstał również odprowadzając mnie aż pod drzwi mojego pokoju. I wtedy - naprawdę nie wiem, co mnie napadło - po prostu otworzyłam te drzwi, gestem zapraszając go do środka. Może uznałam, że ten cudowny dzień, tak inny od wszystkich przeżytych przeze mnie dni, powinien mieć odpowiednie zakończenie? I odpowiednim zakończeniem jest właśnie on? Nie wiem, ale już po chwili, gdy usta Marcina spoczęły na moich i poczułam jego namiętny pocałunek - przestałam myśleć w ogóle...


Marcin nie przestając mnie całować zamknął drzwi i łagodnie położył na łóżku. Byłam bezwolna, obezwładniona rozkoszą, jakiej nie czułam od lat. Każde jego dotknięcie wywoływało niesamowite dreszcze, jak wyładowania elektryczne w moim ciele. Pragnęłam tylko, żeby nie przerywał, a moje ciało otwierało się pod każdą pieszczotą jeszcze bardziej...


Nawet nie wiem, jak to się stało, że byliśmy nadzy. Poczułam tylko jego lekkie drgnięcie, gdy wszedł we mnie i nagle - ta ogromna, rozlewająca się po całym ciele rozkosz, tak ogromna, że chciałam krzyczeć...


Marcin delikatnie poruszał się we mnie, zupełnie jakby chciał swoim penisem dotrzeć do najgłębszych zakamarków mojej pochwy i sprawdzić ich wrażliwość... Bezwiednie poruszałam biodrami dostosowując ich rytm do pchnięć Marcina. Gdy otoczyłam nogami jego biodra, by wchodził we mnie jak najgłębiej, aż westchnął z rozkoszy.


- Boże, jaka jesteś słodka - szepnął mi prosto w nasadę szyi.


Ten gorący, namiętny szept wyzwolił we mnie fale orgazmu. Unosiłam sie na nich krzycząc z rozkoszy, a Marcin scałowywał ten krzyk z moich ust wchodząc we mnie mocniej i mocniej, szybciej i szybciej, aż także i on rozpłynął się w rozkoszy i wytrysnął we mnie z całą siłą.


Leżeliśmy chwilę bez ruchu, zdyszani, chłonąc aromat włoskiej nocy i usiłując dojść do siebie. Byłam szczęsliwa, zmęczona i przerażona. Jak mogłam pójść do łózka z zupełnie obcym facetem? I jak mogło mi być z nimm tak dobrze? Powinnam natychmiast wstac i wyjść... A nie, to mój pokój. To powinnam jego wyrzucić...


- Jeśli myślisz, że po jednym razie uda ci się mnie pozbyć, to w życiu się tak nie pomyliłaś - zaśmiał się cicho Marcin, zupełnie jakby czytał mi w myślach.  I przyciągnął mnie do siebie z całej siły...

an


Komentarze
Ilość komentarzy: 0
Zaloguj się aby skomentować
Brak komentarzy!
hotzpod
Wystawa prac  erotyzm-oczami-kobiet.

Wystawa prac erotyzm-oczami-kobiet.

<

Od 20.10. do 20.12 2010 w ekskluzywnych alejkach City Park Residence można oglądać wystawę najlepszych fotografii przysłanych na konkurs “Erotyzm Oczami Kobiet”

BS Bohemia Sekt

BS Bohemia Sekt

<

Sponsor wernisażu - producent wysokiej jakości win musujących Bohemia Sekt oraz spokojnych - Habánské sklepy, Chateau Bzenec, Vino Mikulov oraz Winnica Pavlov.

Treści prezentowane na tej stronie
są przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Oświadczam, że ukończyłem 18 lat.