Jak mu zrobić dobrze?
Dziewczyno, kochasz swojego misia i chcesz mu zapewnić wieczór, za który będzie Ci wdzięczny do końca życia? Elżbieta też chciała...
Ela zwana z racji swoich kompleksów Elżbietą Nikt Mnie Nie Kocha wreszcie poznała faceta. Mariusz, bo nim mowa, jeszcze nie wiedział, w co się pakuje, ale trzeba Eli przyznać, że naprawdę się starała.
- Bo mój miś jest taaaki cudowny... – nawijała w tych klimatach, kiedy do mnie wpadła ostatnio.
Nawet nie piliśmy wódki, bo zdaniem Elżbiety Mariusz mógłby być zazdrosny o to, że pije wódkę z jakimś innym facetem.
- I właśnie w związku z Mariuszem mam do ciebie sprawę, Zenon... – zaczęła nagle w swoim stylu niepewnie Elżbieta. – Bo chodzi o to, że w najbliższą sobotę minie miesiąc jak jesteśmy razem i z tej okazji chciałabym dla misia zrobić coś specjalnego.
- No, ale co dokładnie?
- Jakbym wiedziała co, to bym cię nie pytała. Chcę po prostu przygotować dla niego taki miły wieczór, który sprawi mu wielką przyjemność. Taki, wiesz, superwieczór dla faceta, żeby mu był dobrze.
- Aaa, rozumiem. Prosta sprawa – wynajmij mu azjatyckie bliźniaczki z agencji towarzyskiej.
Elżbieta doznała wytrzeszczu oczu większego niż korespondentka TVN-u ze Stanów Zjednoczonych.
- Oj, Ela, jaja sobie z ciebie robię – uspokoiłem ją szybko. – Przepis na superwieczór dla faceta, powiadasz? Coś wymyślimy.
Generalnie superwieczór dla faceta oraz superwieczór dla faceta spędzony z jego własną kobietą to dwie różne sprawy, ale coś trzeba było wykombinować. Trochę podpytałem Elżbietę o zainteresowania Mariusza i w końcu przepis na superwieczór był gotowy. Scenariusz zakładał wspólne oglądanie meczu ligi angielskiej u Mariusza w domu. Elżbieta miała zadbać o niemające prawa się wyczerpać ilości chipsów, nachosów i przede wszystkim odpowiednio schłodzonego piwa. Po meczu Ela miała zaserwować kolację składającą się głównie ze smażonego boczku i karkówki z górą frytek.
- A po kolacji każ mu się położyć na brzuchu i zrób mu gorący masaż pleców, po którym jeszcze dodatkowo zrobisz mu loda.
- Nudny mecz, obrzydliwe piwsko, tłuste żarcie... ech... – Elżbieta była trochę rozczarowana, że superwieczór dla faceta nie jest superwieczorem także dla niej.
- No, ma to być wieczór, w którym ma być dobrze jemu czy tobie?
- No, jemu, jemu...
Po wszystkim Elżbieta miała wpaść i zdać relację, jak się wieczór udał. No i wpadła radosna jak skowronek.
- To dla ciebie za pomoc – zaszczebiotała, stawiając na stole 0,7 finlandii.
- Pewnie od Mariusza? – spytałem z uśmiechem.
- Nie, ode mnie.
- A co? Mecz ci się spodobał i mięsko zasmakowało?
- To akurat nie. Ale finał wieczoru był fajny.
- To znaczy, jak mu loda zrobiłaś?
- No nawet nie dał mi szansy. Po masażu Mariusz był strasznie napalony, a gdy mu powiedziałam, że za chwilę mu zrobię loda, to w ogóle dostał drgawek z podniecenia. Powiedziałem, że zaraz wrócę i poszłam do kuchni. Po 15 minutach Mariusz przyszedł jakiś taki wkurzony i zobaczył, jak ubijam śmietanę, więc spytał, co robię. To mu odpowiedziałam, że zgodnie z obietnicą, robię mu lody.
- O matko.. – westchnąłem.
- To samo powiedział Mariusz! Ale powiedział, żebym dała sobie spokój i sam zabrał mnie na lody do kawiarni za rogiem i powiem ci, że były pyszne! Dzięki, Zenon, jeszcze raz.
W tym momencie zrozumiałem, czemu 0,7 finlandii było od Elżbiety. Od Mariusza pewnie już nigdy nie dostanę żadnego alkoholu...