Jęki, krzyki i westchnienia, czyli głośny seks

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Amerykanów, wiele osób zdecydowanie woli kochać się po cichu, nawet jeśli nie robią tego w windzie czy toalecie samolotu - ubolewają naukowcy - bo zwyczajnie wstydzą się wydawać z siebie te dziwne dźwięki uważając, że się ośmieszają. No bo co może być podniecającego w facecie, który skrzeczy jak ropucha w czasie orgazmu albo w kobiecie piszczącej jak gawron chory na zapalenie gardła?

Ale nie mają racji. Otóż miażdżąca większość kochanków woli, by ich partner podczas seksu był głośny, okazując w ten sposób, że odczuwa rozkosz. I rodzaj tych dźwięków, gdy oboje są ogarnięci podnieceniem, raczej nie ma szczególnego znaczenia...

Kochanie się po cichu jest pożądane przez partnerów tylko wtedy, gdy uprawiają seks w miejscu do tego nie przeznaczonym i nie chcieliby, żeby ich tam znaleziono. Ale poza tym nie ma ograniczeń!

Niestety, nie dla wszystkich wydawanie jęków czy stęknięć jest takie łatwe i oczywiste. Dlatego naukowcy radzą, by z tego rodzaju odgłosami po prostu zacząć się oswajać jeszcze przed seksem - i proponują zorganizowanie na przykład konkursu na najbardziej ekscytujące jęki erotyczne w czasie rozbierania albo gry wstępnej. Można to wówczas potraktować z lekkim przymrużeniem oka przekonując się nawzajem kto lepiej jęczy... Cała nieśmiałość wówczas minie wraz z przyspieszaniem gry wstępnej!

Wydaje wam się to trochę śmieszne, a trochę głupie, kiedy o tym czytacie, bo jak może kogokolwiek podniecić udawanie jęczenia i to w w dodatku bez seksu...?

Otóż może i są na to dowody. Linzi Drew, znana brytyjska modelka i aktorka erotyczna, wspomina, jak kiedyś podkładała głos pod film porno. Polegało to na tym, że weszła do wygłuszonego studia i obejrzawszy scenę gorącego seksu miała wydyszeć coś w stylu: "o tak, kochanie, jeszcze.... tak" w taki sposób, by zgadzało się to mniej więcej z ruchem ust aktorki na filmie. W studio było przyćmione światło, za Linzi stał reżyser dźwięku dający jej wskazówki, w którym miejscu bardziej sapać i jęczeć, a w którym mniej, a na dużym ekranie w całej okazałości można było podziwiać apetyczną parę uprawiającą seks mnóstwo razy...

Skończyło się to tym, że reżyser grzecznie przeprosił na chwilę technika czuwającego przy nagraniu, wyciągnął Linzi ze studia i zafundował jej cudowny, dziki i nieoczekiwany seks w najbliższej toalecie - taki był efekt słuchania i nagrywania erotycznych jęków  i westchnień... Linzi uważała, że było warto. A Wy?