Latający filadelfijczyk
To absolutny hit na poniedziałek, ale wyłącznie dla ludzi o mocnych nerwach - i mięśniach, i jeszcze języku. Przeczytajcie, a dowiecie się, dlaczego...
Powiedzieć o "latającym filadelfijczyku", że to jedna z form fellatio to jakby nie powiedzieć niczego. Bo niezbędnymi składnikami do tej zabawy są jeszcze: drążek gimnastyczny lub wytrzymały karnisz, fotel bujany i chętna partnerka, obdarzona w dodatku poczuciem równowagi.
Zaczynamy od tego, że ustawiamy fotel bujany pod drążkiem lub karniszem. Ona siada na fotelu i zaczyna się lekko kołysać, tak dla wprawy, żeby się zorientować, ile potrzebuje miejsca od ściany, no i jaka siła "bujnięć" będzie najlepsza.
Gdy ona poczuje się już wystarczająco pewnie w swojej roli - do akcji wkracza on. I staje nago przodem do niej na poręczach tego fotela, na którym ona już siedzi. By utrzymać równowagę - bo fotel przecież się buja - chwyta się drążka lub karnisza.
Cóż może zrobić kobieta w takiej sytuacji, gdy ma przed sobą na wysokości ust w całej okazałości penis swojego mężczyzny? Oczywiście może go tylko wziąć do ust i ssać tak, jak on lubi, z uwzględnieniem faktu, że siedzi na fotelu, który się buja...
I teraz clou zabawy polega na tym, że gdy on już pod wpływem jej wprawnych pieszczot zaczyna dochodzić, to dosłownie sekundę przed orgazmem on odrywa nogi od poręczy fotela i zwiesza się na rękach. Co to daje? Właśnie dzieki temu zwieszeniu się każdy mięsień jest tak tak napięty, że mężczyzna odczuwa skurcze orgazmowe kilka razy silniej niż normalnie.
"Mówi się, że jest nadzwyczajnie erotyczna prawdopodobnie dlatego, że świetnie się o tym opowiada - jeśli uda się przeżyć cało i zdropwo, żeby w ogóle móc o tym opowiedzieć" - podsumowuje "Playboy".
I trudno się z tym nie zgodzić. Ale jeśli ktoś lubi ekstremalne wyzwania...