Lunch z seksem na deser
To było - a właściwie miało być służbowe spotkanie. I naprawdę nie planowałam, że jego ręce uwiodą mnie od pierwszego wejrzenia...
Poznałam Andrzeja przy wprowadzaniu kolejnych poprawek w budowanym właśnie domu mojego szefa. Właściwie dom był już zbudowany, ale mój szef z właściwą sobie fantazją wymyślił dodatkowe ozdobne elementy drewniane i ja, jego zaufana sekretarka, miałam przypilnować, żeby zostały wykonane. Andrzej, jako przedstawiciel inwestora i stolarz, miał mi powiedzieć, co z tego jest możliwe do wykonania.
Spodobał mi się od razu: wysoki, barczysty, o miłym uśmiechu i wesołych, niebieskich oczach. Ale najbardziej urzekły mnie jego ręce: smukłe, ale silne i muskularne. Dotykały drewna z jakąś taką zmysłową łagodnością, że gdy na to patrzyłam, przechodziły mnie ciarki i wprost nie mogłam oderwać oczu od palców gładzących powoli i niesamowicie erotycznie kawałki drewna w kolorze miodu. Mój wzrok musiał być bardzo intensywny, bo Andrzej to zauważył.
- Dlaczego tak się przyglądasz moim rękom? - zapytał.
Speszyłam się trochę, ale pomyślałam sobie, że przecież nie muszę mu mówić całej prawdy, a komplement to nic złego.
- Masz bardzo piękne ręce - powiedziałam. - I podoba mi się, z jaką delikatnością, wręcz czułością, dotykasz drewna. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam u żadnego stolarza, choćby był największym pasjonatem swojej pracy.
Zaśmiał się, a jego ręce kontynuowały spacer po kawałku drewna, który miał się stać fragmentem balustrady głównych schodów. Leniwie gładził je jednym palcem, zupełnie jakby sprawdzał, czy jest wystarczająco dobrze oszlifowane, by nad nim dalej pracować. A ja oczywiście od razu wyobraziłam sobie, jak te palce z taką samą zmysłową i niewymuszoną łagodnością spacerują po mojej skórze... Aż zaparło mi dech w piersiach!
- Lubię dotyk drewna, zwłaszcza jeśli jest tak dobrze oszlifowane jak to - powiedział z uśmiechem. - Wiesz, jak skóra młodej kobiety...Sprawdź!
Delikatnie wziął moją rękę, przykrył swoją i poprowadził ją wzdłuż słojów drewna. To było tak niesamowicie erotyczne, że nawet nie potrafię tego wyrazić, bo też nigdy bym się nie spodziewała, że dotyk kawałka drewna, nawet gładkiego jak aksamit, może wywołać takie emocje. Ale właśnie tak było: doskonała gładkość powierzchni i zapach świeżego drewna, ten silny, barczysty mężczyzna tuż obok i jego ręka na mojej ręce, prowadząca ją tak zdecydowanie, ale subtelnie i tak... zmysłowo. Aż zesztywniałam z nadmiaru rozkoszy, którą postarałam się ukryć najlepiej jak potrafiłam.
Wydawało mi się, że czas i przestrzeń nie tyle się zatrzymały, co w ogóle przestały istnieć, zahipnotyzowana wyrazem jego niebieskich oczu, gdy nagle Andrzej puścił moją rękę i zmienił temat rozmowy. Czyżbym go czymś uraziła? Ale chyba nie, bo stwierdził, że skoro już jest pierwsza, a zimą dni są krótkie, więc proponuje, żebyśmy na dziś skończyli oglądanie i poszli na lunch.
- Jestem straszliwie głodny - powiedział. - Od rana musiałem być na budowie i nie miałem czasu na śniadanie.
- Nie mam nic przeciwko temu, zwłaszcza że sama umieram z głodu - zaśmiałam się. - Co proponujesz?
- W moim domu otworzyli niedawno bardzo dobrą włoską restaurację - powiedział. - Lubisz spaghetti i chianti?
- Uwielbiam - odparłam z entuzjazmem. Naprawdę lubię włoską kuchnię, ale z Andrzejem zjadłabym wszystko, nawet żywe ośmiornice. - No to na co czekamy?
Restauracja była dokładnie tak miła i przytulna, a jedzenie tak pyszne, jak obiecywał Andrzej. Oboje wypiliśmy sporo wina, choć zazwyczaj nie pijam go tak wcześnie i on chyba też nie. Na szczęście oboje tego dnia już skończyliśmy pracę, bo wino rozleniwiło nas tak, że nie chciało nam się wstać od stolika.
- Nie chce mi się ruszać - westchnęłam rozleniwiona po cudownym posiłku. - Ale chyba musimy wstać, bo nas w końcu wyrzucą...
- Niestety, nie mogę cię teraz odwieźć do domu, skoro piłem - powiedział Andrzej z niezupełnie prawdziwym żalem w głosie. - Ale możemy wejść do mnie na górę, na sjestę, a po dwóch godzinkach, jak alkohol wyparuje, odwiozę cię do domu. Zgoda?
Oczywiście, że się zgodziłam. Musiałam tylko bardzo się pilnować, żeby nie frunąć po schodach na górę, bo przecież byłam tak zmęczona...
Andrzej otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Poczekałam, aż zamknie drzwi, i obróciłam się do niego przodem, przytulając się tak naturalnie, jakbyśmy to robili od wieków. Czekał na to, jego ręce były gotowe, by mnie objąć i gładziły moje plecy z tą samą czułością i delikatnością, z jaką dotykały drewna. Pocałował mnie i ten jego pocałunek niecierpliwy, szorstki i palący sprawił, że otworzyłam się na niego bez granic.
Wsunęłam mu dłonie pod koszulę i zaczęłam ją rozpinać, gładząc i pieszcząc jego twarde mięśnie, co doprowadzało mnie do szaleństwa. On zaczął rozpinać mi bluzkę rozkoszując się każdym centymetrem odkrywanego ciała i aż jęknął z zachwytu rozpinając mi stanik i odkrywając piersi. Są duże i sprężyste, a brodawki mam soczyście różowe. Andrzej dopadł ich chciwie i zaczął całować tak, że ledwo trzymałam się na nogach z rozkoszy.
- Są jak cudowne, dojrzałe truskawki - szeptał, okrywając je pocałunkami i pieszcząc językiem.
Zdjęcie mu spodni zajęło mi dosłownie sekundę, w tym samym czasie on uporał się z moimi, podziwiając mnie w seksownych, jedwabnych mateczkach z filuterną koronką. Ja nie byłam tak subtelna i po prostu zerwałam z niego bokserki, odsłaniając ogromny, fantastyczny pal salutujący mi na baczność. Och, jakże chciałam, żeby się we mnie zanurzył!
Złapałam go mocno za penisa i zaczęłam przesuwać po nim ręką, badając go dokładnie, jego załamania, wrażliwość, delikatność skóry pod napletkiem... Andrzejowi się to bardzo podobało: był naprawdę cudownym kochankiem, nie spieszył się i rozkoszował się każdą minutą naszej gry, każdą zabawą, każdą nową pieszczotą. Ale każdy ma swoje granice wytrzymałości i po jego twarzy było wyraźnie widać, że długo takiej zabawy nie wytrzyma. Ale ja nie zamierzałam pozwolić mu na to, by wytrysnął gdziekolwiek poza mną.
Dlatego zrobiłam coś, co zawsze dotąd zaskakiwało moich mężczyzn, gdy kochałam się z nimi pierwszy raz: rozsunęłam nogi najszerzej jak potrafiłam i rozchyliłam wargi sromowe tak, by dokładnie było widać, dokąd ich zapraszam i jak bardzo już jestem na to gotowa. Moje wargi sromowe błyszczały od wilgoci jak polakierowane, były tak ukrwione, że przejmował mnie rozkoszą nawet najlżejszy dotyk, a łechtaczka stała dęba jak narowisty koń... Mężczyźni zazwyczaj spodziewają się, że dostaną się do garnka miodu, ale najpierw będą musieli długo pieścić oporne uda, żeby się rozchyliły, a potem jeszcze zadbać o odpowiednią wilgotność zdobywanej szparki.
Ale Andrzej nie był zaskoczony moją odwagą - wręcz przeciwnie, kiwnął głową i uśmiechnął się, zupełnie jakby się tego po mnie spodziewał i cieszył się, że nie zawiodłam jego oczekiwań. Chwyciłam więc jego pal i skierowałam we właściwe miejsce, a on zanurzył się we mnie tak delikatnie, że w pierwszej chwili tego nie poczułam. Dopiero gdy jego włosy łonowe oparły się o mój wzgórek rozkosznie go szorując i wprawiając w drżenie, a jego pal wypełnił mnie całą, rozkosz dosłownie uderzyła mi do głowy i cała roztopiłam się w ekstazie wychodząc naprzeciw kolejnym pchnięciom Andrzeja.
A on uderzał i uderzał szybko i mocno - za szybko i za mocno. Było mi tak cudownie, że wcale nie chciałam, by za szybko skończył. Schwyciłam więc jego pośladki i zaczęłam mocno wbijać w nie palce, by zmusić go do przyjęcia mojego rytmu. Żeby zostawał we mnie dłużej, bo chciałam się rozkoszować tym cudownym wypełnieniem mnie do granic możliwości. Jeden z palców wbiłam mu w odbyt - drgnął zaskoczony, ale poczułam wręcz namacalnie to uderzenie rozkoszy, jakie wtedy poczuł.
To już był czas na orgazm: Andrzej kochał mnie coraz szybciej i szybciej, tak mocno, że zaczęłam krzyczeć z rozkoszy i bólu, aż wytrysnął i padł na mnie całym ciężarem dosłownie wtłaczając mnie w łóżko, co tylko wzmocniło mój własny orgazm. Zasnęliśmy natychmiast zmęczeni do granic możliwości, ale zaspokojeni i szczęśliwi.