Monika: Mistrzyni erotycznych węzłów
Niektórzy mówią o niej czarodziejka bondage.
Inni nazywają ją mistrzynią erotycznych węzłów – zwłaszcza ci, którzy dali się związać i którzy widzieli ją w słynnej wiązanej sesji zdjęciowe mówią o niej bogini.. . Sama Monika mówi, że łączy bondage i jogę, a to połączenie ma niesamowite właściwości terapeutyczne.
Monika jest nauczycielka jogi z dwoma międzynarodowymi dyplomami, ale trauma, jakiej doświadczyła w życiu, udowodniła jej, że są takie sytuacje, w których wszystkie sztuczki jogowe, jak opanowanie oddechu, rozluźnianie mięśni, by zwalczyć stres, do niczego się nie przydają.
- Ufam swojej intuicji i to ona mi wtedy podpowiedziała: a gdybym tak usiadła w pozycji lotosu – opowiada Monika. - Ale z odpowiednim wiązaniem całego ciała, żeby bez wysiłku utrzymać odpowiednią pozycję to by podziałało. Ale jak to zrobić samemu? I wtedy zaświtała mi myśl: a gdyby ktoś mnie związał? To wtedy bym znalazła przestrzeń, żeby przemedytować tę traumę...
Fot. LadyM
Zaczęła więc szukać ludzi, którzy potrafią wiązać umiejętnie, tak, by pomagało to rozładować emocje, ale nie robiło krzywdy. Nie było to łatwe zadanie.
- To wiązało się z ryzykiem wejścia w środowisko sado-maso – wyjaśnia. – A mnie przecież chodziło o odnalezienie poczucia bezpieczeństwa, o to, żeby ktoś mnie związał, a nie związał i zerżnął.
W końcu znalazła kogoś takiego, ale trwało to długo.
- On przez pół roku zdobywał moje zaufanie – mówi. – Co jakiś czas odzywał się, pytał, czy już, czy jestem gotowa, ale tak nie natrętnie. I kiedy już się zdecydowałam na to wiązanie, to już po pierwszym razie poczułam, że intuicja dobrze mnie pokierowała. Znalazłam swoją przestrzeń. I z siłą atomowa uwolniłam się od napięć i bólu
I właśnie wtedy powstał też pomysł połączenia bondage i jogi, bo Monika chciała pójść dalej, głębiej. Wiedziała, że wiele osób będzie odbierało jej pasję do bondage tylko i wyłącznie pod kątem erotycznym, że będzie to do niej przyciągało zarówno masochistów szukających dominy, jak i sadystów. Ale to jej nie przeszkadzało.
- Powstała taka sesja zdjęciowa: joga z wiązaniem, ze sznurami oplatającymi ciało – wyjaśnia. – Każdy widział w niej co chciał: ktoś w tym zobaczył jogę, ktoś erotyzm. Ale nie łączyłam bondage z seksem. Mojemu nauczycielowi postawiłam sprawę jasno: do łóżka chodzę, kiedy chcę i z kim chcę, a ty masz mnie tylko wiązać. Czysta nauka!
Uczucia, jakiego doznaje, kiedy więzy oplatają jej ciało, nie jest w stanie opisać.
- Rozumiesz, to jest tak jakby twój umysł wyskakiwał ponad ciebie – stara się opowiedzieć. – Ponad twoje lęki, traumę, napięcia. To niesamowite.
Teraz Monika leczy innych technikami szamańskimi połączonymi z bondage. Ludzie ze świata BDSM (skrót pochodzący od angielskich słów bondage & discipline, B&D oraz sadism & masochism, S&M) i ci, którzy ją uczyli, stwierdzili, że ma ogromny talent. Postanowiła wziąć się na odwagę i dać anons o swoich usługach. Nazwała to szamańskim bondage, bo wplata w to praktyki szamańskie.
- Ale byłam za skromnie ubrana, więc to nie chwyciło – śmieje się. – Postanowiłam więc założyć szpilki, czarny gorset, te klimaty. I to było to. Nie mam wprawdzie jednego stylu ubierania się, to zależy od mojego widzimisię. Ale zawsze bliższe mi były skórzane spodnie niż sukienka w kwiatki...
W anonsie jest mowa o dominacji, choć tak naprawdę w tym, co robi Monika, jest więcej szamańskich rytuałów niż klasycznej gry dominy i niewolnika., dlatego że mężczyźni słuchają kobiet tylko w układzie domina-niewolnik. Normalnie męskie ego jest zbyt wielkie by zakceptować rzeczywistość widzianą oczami kobiety...
- Przychodzą zazwyczaj mężczyźni ulegli, zwykle fetyszyści – tak Monika opisuje swoich klientów. – Ale tak naprawdę SA to ludzie owładnięci fantazjami, pragnieniami, wybujałym wyobrażeniem o sobie, które w ich psychice urasta do miana demonicznego monstrum przejmującego ich osobowość. Bardzo erotogenne są dla nich na przykład stopy.
Monika nie lubi natomiast mężczyzn przychodzących, żeby kobiecie pokazać, gdzie jest jej miejsce. I mówiących, czego to oni nie potrafią i czego jej nie zrobią.
- Każda laska z dyskoteki marzy o tym, żeby taki macho ją związał a potem zerżnął – mówi wzgardliwie. – Ale z mojego doświadczenia wynika, że ci, którzy najwięcej krzyczą, puszą się i przechwalają, najmniej mogą i jak przyjdzie co do czego, to nie umieją nawet trzymać lin w ręku. Raz trafił mi się wyjątkowo nadęty klient. Związałam go, zostawiłam i musiał błagać, żebym go rozwiązała.
A co sama Monika lubi najbardziej?
- Ja czerpię wręcz perwersyjną przyjemność z uwalniania ludzi od napięć, od tych demonicznych energii – mówi z błyskiem w oku. – W końcu jestem szamanką... Uwielbiam też wiązać kobiety: takie zakompleksione dziewczyny, które nie czują się piękne, pożądane, kochane. I kiedy już są związane, mówię im: zobacz, jaka jesteś piękna. I to piękno wtedy promieniuje z niej na zewnątrz...co uwieczniam na fotach.