Nadmorski seks
Miało być ognisko, wino i romantyczne oglądanie księżyca nad morzem. Ale wyszło zupełnie inaczej...
Na ten weekend szykowałam się od dawna. Kocham Bałtyk i perspektywa spędzenia dwóch dni nad ukochanym morzem z ukochanym mężczyzną to był szczyt moich marzeń. Będziemy pływać, spacerować plażą, pić wino oglądając zachód słońca i...
No właśnie. Maciek jakoś tak ostatnio o tym "i" zapomniał. Seksu w naszym związku było jak na lekarstwo i to z jego winy! A to był zmęczony, a to późno wróciliśmy z pracy, a on następnego dnia miał spotkanie z szefem o 7 rano... Zaczęłam się już zastanawiać, czy za tym aby nie kryje się jakaś inna kobieta.
Propozycja weekendu nad morzem tylko umocniła moje podejrzenia. Maciek, którego nie sposób wyciągnąć ostatnio na spacer do parku, bo praca i praca - nagle chce wyjechać z miasta na całe dwa dni! I w dodatku planuje atrakcje typu ognisko, zachód słońca, wino... Co się dzieje?! Ktoś mi podmienił faceta? No nic, myślę sobie, pojedziemy i zobaczymy co będzie...
Fot. sxc.hu/drakemata
Pojechaliśmy. Okazało się, że Maciek faktycznie zaszalał, bo nie wynajął pokoju w hotelu, tylko mieszkanie. Żebyśmy mieli więcej prywatności, jak powiedział. Tylko o jakiej prywatności on mówił, skoro ledwo postawiliśmy bagaże, to on mnie zaciągnął nad morze.
- Maciej, może jednak się rozpakujemy - usiłowałam protestować. - Jest już po szóstej, możemy pójść nad morze jutro z rana...
- I ty twierdzisz, że kochasz morze... leniuch! - powiedział kpiarskim tonem, jaki u niego uwielbiałam, a jakiego nie używał już od bardzo wielu dni. Tylko za ten ton zgodziłabym się na wszystko, więc wzdychając ciężko włożyłam buty i poszliśmy.
Ale szybko się okazało, że "poszliśmy" to niewłaściwe określenie. Gdy skończyła się plaża, a brzeg w tym miejscu był kamienisty, zaczęliśmy się przedzierać przez jakieś chaszcze i kamienie wielkości domów. Byłam zziajana i wściekła za tę szkołę przetrwania, ale na szczęście nie trwało to długo, a gdy wyszliśmy na wolną przestrzeń, oniemiałam.
Przed nami rozciągał się malutki półksiężyc piasku ukryty między stromymi skałami. Dojście, jak zauważyłam całkiem wygodne, prowadziło od małej trawiastej polanki. Teraz na polance stał dymiący grill, obok paliło się fachowo zabezpieczone ognisko i stały leżaki zwrócone w stronę zaczynającego już zachodzić słońca. A na stoliku obok w wiaderku z lodem stała butelka szampana...
- Co to jest? - wyszeptałam oszołomiona. I poczułam dwie ręce obejmujące mnie w talii, i usta pieszczące delikatnie mój kark.
- To moje przeprosiny - wymruczał Maciek. - Byłem ostatnio naprawdę nieznośny z tą pracą, ale wyobraź sobie, przyjęli ten mój projekt, podpisaliśmy umowę na jego realizację no i mogłem cię zabrać nad morze za zaliczkę, którą mi zapłacili. Podoba ci się?
Czy mi się podoba?! Byłam zachwycona! Nikt nigdy nie sprawił mi cudowniejszej niespodzianki, choć sądząc po tym, co wyczyniały ręce Maćka, nie będzie to ostatnia niespodzianka tego wieczoru - a właściwie tej nocy...
Maciek odwrócił mnie przodem do siebie i zaczął całować tak, że natychmiast zapomniałam o całym świecie. Osunęliśmy się na rozścielony na trawie koc i zaczęliśmy na wyścigi ściągać z siebie ubrania. Koszulka Maćka się podarła, z mojej bluzki poleciały wszystkie guziki...
Maciek łapczywie całował każdy skrawek mojego ciała wyłaniający się spod ubrania, a jego język doprowadzał zakończenia moich nerwów w skórze do szaleństwa. Wiłam się na kocu jak szalona zanim jeszcze zdjął mi stanik.
Ale naprawdę oszalałam, gdy go zdjął i zaczął pieścić mi sutki. Maciek najpierw językiem delikatnie obwodził każdą brodawkę, jakby jego ambicją było wykreślenie na moich piersiach najdoskonalszych kółeczek. Później zaczął lekko ssać sutki i delikatnie je podgryzać, a ja chwyciłam jego rękę i poprowadziłam ją między swoje uda, żeby zobaczył, co narobił. Moje soki wręcz ze mnnie kapały, a łechtaczka jeszcze nigdy nie była tak wielka i wrażliwa na dotyk...
Maciek jęknął z rozkoszy i delikatnie zaczął pieścić palcami moją łechtaczkę: najpierw jednym, później dwoma i trzema. Jego palce wybijały oszałamiający rytm, a moje biodra wychodziły im na przeciw, chcąc wchłonąc je jak najgłębiej. Zaczęłam odpływać po raz kolejny w hipnotyczny rytm palców Maćka... Ale nie, tak nie może być!
- Poczekaj no, ja ci pokażę - szepnęłam groźnie i błyskawicznie wyłuskałam ze spodni penisa mojego mężczyzny. Tak wielkiego jeszcze go nie widziałam! Wyraźnie post nie tylko mnie dał się we znaki.
Odsunęłam na bok bieliznę i precyzyjnie nadziałam się na penisa, przyciągając maćka mocno do siebie. Jęknął z rozkoszy, a ja zaczęłam poruszać się powoli do góry i na dół, długimi suwami, tak jak lubił.
- Długo tak nie wytrzymam - jęknął Maciek, a jego oczy błyszczały z podniecenia jak nigdy dotąd.
- Nie musisz - odszepnęłam i przyspieszyłam, nabijając się teraz z całej siły na jego ogromny pal. Z każdym uderzeniem nasze podniecenie rosło, aż w końcu zatraciłam się bez reszty w tych szalonych ruchach, a cała moja zdolność odczuwania ograniczyła się do tej ogromnej rozkoszy narastającej gdzie wewnętrz mnie, coraz potężniejszej i potężniejszej, która w końcu wybuchła z niepowstrzymaną siłą we mnie i pochłonęła mnie całą jak ogromna morska fala. Krzyczałam raz za razem, a Maciek mi wtórował. Takiego orgazmu jeszcze nie przeżyliśmy nigdy dotąd.
Przez dobrych kilkanaście minut leżelismy jak nieżywi na kocu nie mogąc dojść do siebie. Maciek ocknął się pierwszy.
- Wiesz - powiedział, wodząc palcem wokół moich piersi. - Na piasku też jest przygotowany koc...