Najbardziej odważny orgazm
On spał. Pomyślałam sobie, że kiedy jak nie teraz i delikatnie sięgnęłam ręką pod jego kołdrę...
Zawsze jakoś tak wychodziło, że jak jechaliśmy ekipą na wakacje to ja spałam w tym samym pokoju co Jarek. I przy stole siedzieliśmy obok siebie, i pływaliśmy też razem, bo reszta naszych przyjaciół była bardziej z gatunku tych smażących się na słońcu. I dobrze nam było razem. Tak po prostu. Jak kumplom.
- To wy nie jesteście parą? - co jakiś czas dziwił się ktoś ze znajomych.
Nie. Nie jesteśmy. Niestety, bo Jarek od zawsze był moim ideałem faceta: wysoki, muskularny brunet z olśniewającym uśmiechem, opanowany, spokojny i znający się chyba na wszystkim. Fantastycznie tańczył, świetnie gotował, dobrze się ubierał i miał rewelacyjne poczucie humoru. No, facet bez wad!
Prawda jednak była taka, że Jarek nigdy nie zrobił żadnego gestu w moją stronę, który by świadczył o tym, że mu się podobam - ale też zawsze to najchętniej ze mną spędzał czas. Po prostu to było takie oczywiste, że na wakacje jedziemy w tym samym składzie, że nawet jeśli ubędzie jedna czy dwie osoby, to my będziemy zawsze. No bo z kim innym mielibyśmy jechać? Ja byłam singlem, Jarek też. Może jest po prostu gejem?
No cóż, lepiej mieć go jako przyjaciela niż nie mieć wcale. I z takim nastawieniem pojechaliśmy razem na kolejne wakacje.
Jak zwykle dostaliśmy wspólny pokój w hotelu, jak zwykle rozpakowaliśmy się i poszliśmy na kolację, po której były tańce i mnóstwo czerwonego wina. I może przez to wino nagle poczułam, że mam już dość. Że chcę przestać być taką grzeczną dziewczynką i skoro okoliczności nie dają mi mojego wymarzonego faceta, to sama go sobie wezmę. A niech to szlag, może jutro ucieknę i nie będę mu mogła spojrzeć w oczy, ale dziś będzie mój...
Na trzeźwo pewnie nigdy w życiu bym się na to nie zdecydowała, ale wypiłam akurat tyle, żeby doznać przypływu odwagi, a jednocześnie nie tyle, żeby mi to odbierało ostrość doznań...
Zostałam trochę dłużej na tańcach i kiedy przyszłam do pokoju, Jarek już leżał w łóżku. Wyglądało na to, że spał. Delikatnie wślizgnęłam się do jego łóżka i równie delikatnie sięgnęłam ręką pod kołdrę. Bez problemu na dotyk zidentyfikowałam bokserki i zagłębiłam się pod tkaninę szukając ich zawartości. Zawartość nie była pokaźnych rozmiarów, jako że leżała uśpiona jak jej właściciel - chociaż miałam wrażenie, że jakby drgnęła od mojego dotyku.
Zaczęłam powoli gładzić jego penisa, zupełnie jakby moje palce chciały zapamiętać ten kształt i wszystkie załamania skóry. Nie odkrywałam go, jeszcze nie. Na razie poznawałam go tylko dotykiem, gładząc najdelikatniej jak potrafiłam.
Nagle Jarek lekko poruszył się przez sen. Zamarłam, ale on tylko westchnął i ułożył się wygodniej. Nabrałam śmiałości i zaczęłam go pieścić coraz mocniej obejmując rosnącą, sprężystą kolumnę, prężącą się i sztywniejącą mi w dłoniach.
Czułam coraz większe podniecenie i niewiele myśląc zsunęłam się na dół i wzięłam jego penisa w usta. Och, jak o tym marzyłam! Uczucie, kiedy członek rośnie ci w ustach jest - przynajmniej dla mnie - wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju.
Zaczęłam go delikatnie lizać smakując każdy skrawek skóry, koniuszkiem języka badając wszystkie zakamarki i załamania. Robiłam to bardzo, bardzo powoli, od czasu do czasu biorąc go delikatnie w usta. Ponieważ Jarek nie reagował, tylko delikatnie wzdychał, nabrałam odwagi i wzięłam go całego do ust, pieszcząc jednocześnie delikatnie palcami a gdy doszłam do samego końca, jego penis był już ogromny, pulsujący. To było cudowne poczuć, jak staje się twardy jak skała...
Zatraciłam się w tej pieszczocie i nawet nie zauważyłam, jak Jarek się obudził. Najpierw poczułam jego ręce, niesamowicie gorące i ciężkie, na moich ramionach. Zadrżałam pod tą pieszczotą zupełnie jakbym ją czuła pierwszy raz. A ręce Jarka schodziły coraz niżej i niżej pieszcząc moje piersi, mój brzuch, moje biodra... On sam przyglądał mi się nieodgadnionym wzrokiem i od jego spojrzenia jeszcze bardziej traciłam świadomość...
Nagle przyciągnął mnie do siebie z całej siły, aż pisnęłam z zaskoczenia i zachłannie mnie pocałował: najpierw delikatnie, ale z każdą sekundą jego pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, pożądliwy, gorący i zapierający dech...
Wtuliłam się cała w jego usta, oddając mu pocałunki zdyszana i już zupełnie szalona z namiętności. Ale nie byłam w tym odosobniona: Jarek był niewiele lepszym stanie. Jego ręce błądziły zachłannie po moim ciele, odkrywając tam miejsca, które doprowadzały mnie do kolejnych ekslozji rozkoszy. I przy kolejnym razie, kiedy myślałam już, że nie wytrzymam, nagle delikatnie wszedł we mnie. Aż zamarłam, bo w pierwszej chwili, oszołomiona pieszczotami wcale nie byłam pewne, czy rzeczywiście jest we mnie czy tylko mi się wydaje...
Ale Jarek zaczął się we mnie poruszać, najpierw jakby niepewnie, jakby badał teren, a potem zaczął uderzać coraz mocniej i mocniej, i mocniej... Wysunęłam biodra do przodu, zaczęłam wychodzić mu naprzeciw, chcąc wchłonąć go jak najgłębiej, jak najmocniej. Chyba to poczuł, bo nagle zwolnił rytm i zaczął wchodzić długimi, powolnymi suwami, które czułam aż w gardle i do których rozkosz rozchodziła się falami po całym moim ciele... Zaczęłam się gwałtownie wić, już nie mogłam tego znieść...!
- Proszę, mocniej, mocniej - szeptałam ogarnięta gorączką. - Z całej siły.
I Jarek posłuchał. Zaczął uderzać tak, że nie mogłam już powstrzymać okrzyku rozkoszy. Moje ciało wygięło się w łuk, a on uderzał i uderzał, jakby nigdy nie miał skończyć, aż wreszcie z okrzykiem rozkoszy padł na mnie wpijając się w moje usta.
Chwilę leżeliśmy splątani ze sobą czekając, aż uspokoją się nasze oddechy. Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak dobrze.
- Jesteś boska - szepnął Jarek. - To była najbardziej odważny orgazm w moim życiu. I żebyś mi się nie odważyła wracać do własnego łóżka...