Nie ma jak seks oralny!
Nigdy nie lubiłam tych zabaw z wylizywaniem. Pewnie dlatego, że tak naprawdę niewiele wtedy czułam. W każdym razie wolałam konkretny seks.
To, że niewiele czułam, podczas gdy jakiś facet z zapamiętaniem wylizywał mi cipkę, tłumaczyłam bardzo prosto. Penis jest długi i gruby, a język miękki, cienki i znacznie, znacznie krótszy. No więc co lepiej mieć w środku? Odpowiedź była dla mnie oczywista. Oczywiście to nie znaczy, że skoro nie chciałam dostawać lizanka, nie miałam zamiaru go dawać. Wręcz przeciwnie! Uwielbiam patrzeć i czuć, jak pod moim językiem i ustami skromny i mały penis rośnie i nabrzmiewa do niebotycznych rozmiarów, a jego właściciel odpływa z rozkoszy w gwiazdy. Niestety, ponieważ kobiety są zbudowane, jakby to powiedzieć, tak bardziej do środka, to niestety, one nie mają takiej samej frajdy z seksu oralnego.
Tak mi się przynajmniej wydawało do niedawna. Konkretnie do czasu, gdy poznałam Przemka. Spotykaliśmy sie już od kilku tygodni, ale jak dotąd nie poszliśmy do łóżka. To był dla mnie ważny związek i z każdym dniem przekonywałam się, że rzeczywiście trafiłam na wyjątkowego faceta, tym bardziej więc nie chciałam się spieszyć z seksem. Nie chciałam, żeby było jak do tej pory: kilka spotkań w oczekiwaniu na seks, potem kilka nocy z seksem, potem koniec związku.
Nie żeby Przemek naciskał. On też zdawał się czerpać radość ze spotkań w kinie czy ze wspólnych spacerów, koncertów jazzowych spędzanych w ciszy przy piwie i wieczornych rozmów o życiu przy czerwonym winie. Ale któregoś dnia, gdy siedzieliśmy po niezwykle udanym i niezwykle zmysłowym koncercie irlandzkiej wokalistki popijając guinnesa, nagle poczułam, że to jest ten wieczór. Ta noc. Że już czas.
- Może poszlibyśmy do mnie? - zaproponowałam nagle przerywając mu w pół słowa opowieść o dawnych bogach Irlandii. Przemek spojrzał na mnie przeciągle i jego oczy zabłysły. Wiedział.
- Chodźmy - powiedział, zostawiając na stole pieniądze za piwo.
Gdy dojechaliśmy i starannie zamknęłam za nami drzwi mojego mieszkania, Przemek łagodnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował. To był długi, łapczywy i zapierający dech w piersiach pocałunek doprowadzający do orgazmu, choć nawet jeszcze nie zaczęliśmy się rozbierać. Ale już wiedziałam, że będzie cudownie, i chciałam kolejnego pocałunku w czasie, gdy jego pożądliwe ręce będą zdzierać ze mnie kolejne części garderoby.
Ale Przemek owszem, zdjął ze mnie bluzkę i dobrą chwilę bawił się moimi piersiami, okrywając je pocałunkami, ale już spodnie i majteczki zsunął tylko do połowy uda. A potem uklęknął przede mną opierając swoje ręce na moich udach i pieszcząc ich wewnętrzną część. A jego usta nieubłaganie zbliżały się do mojej cipki. No nie!
- Nie, proszę - wydyszałam, zatrzymując go w w pół drogi. - Nie lubię...
Mężczyźni reagowali na ten tekst na dwa sposoby. Jedni wręcz cieszyli się i przechodzili do bardziej konkretnych pieszczot, co upewniało mnie, że sami nie przepadali za oralem. Inni wydawali się urażeni, zazwyczaj dlatego, że byli dumni ze swoich umiejętności w tej dziedzinie. Jeśli szczególnie naciskali, to pozwalałam im na wsunięcie języka do mojej szparki i chociaż naprawdę nic nie czułam, to potem oczywiście zapewniałam ich, że było mi świetnie.
Przemek należał do trzeciej, bardzo rzadkiej grupy. Uśmiechnął się filuternie słysząc mój protest, a jego ręce kontynuowały pieszczoty. Pokiwał głową, że usłyszał, a potem i tak bez ostrzeżenia wsunął język w moją różową szczelinę. Zadrżałam, jakby przeszył mnie prąd. Nieznane dotąd uczucie przyjemności promieniowało od mojej łechtaczki i wszystkich zakończeń nerwów w wargach sromowych, rosnąc i rosnąc, ogarniając całe ciało niepowstrzymaną i aż trudną do zniesienia falą rozkoszy. Jęknęłam, a moje kolana zaczęły drżeć, co do tej pory uważałam jedynie za wymysł autorów romansów.
Tymczasem Przemek przerwał tę cudowną zabawę dokłądnie w chwili, kiedy już-już za kilka sekund miał mnie ogarnąć orgazm gigant. Wychylił się zza moich włosów łonowych i zaciągnął mnie do łóżka.
- Tu nam będzie znacznie wygodniej. Zwłaszcza tobie - wyszeptał, a jego cudownie długi, wilgotny i sprężysty język wślizgnął się na poprzednie miejsce.
Utonęłam w rozkoszy jego pieszczot, sama nie wiem, ile razy szczytowała. Krzyczałam rozkładając nogi najszerzej jak mogłam - nie miałam dotąd pojęcia, że mogę aż tak - żeby Przemek wchodził we mnie jak najgłębiej, jak najmocniej, jeszcze, jeszcze, jeszcze... A potem nadszedł szalony orgazm, w którym po prostu się rozpłynęłam. Byłam cała jedną, ogromną pulsującą ekstazą przyciskającą kurczowo do siebie jej źródło, czyli głowę Przemka.
Po jakimś tysiącu lat fala zaczęła opadać, a ja, powoli i z trudem, wróciłam do rzeczywistości. Właściciel niesamowitego języka ułożył się obok mnie i widząc, że wróciłam z zaświatów, uśmiechnął się zwycięsko.
- A widzisz? Wiedziałem, że mi się uda - powiedział.
A wtedy ja łagodnym, ale zdecydowanym gestem chwyciłam jego największego przyjacie i osunęłam się tak, by moja głowa znalazła się dokładnie przy tym ogromnym, ale ciągle rosnącym potworze.
- Zobaczymy, czy mi się uda - powiedziałam. I otworzyłam usta.