Oszczędzanie... nasienia
Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa w związku z tym problemem, brzmi: po co? Okazuje się, że dla zdrowia. Na szczęście nie oznacza to wcale, że mężczyźni mają rezygnować z seksu.
Panowie - panie zresztą również - najczęściej uważają, że orgazm i wytrysk to jedno i to samo, muszą iść w parze. I zazwyczaj tak jest - ale z powodzeniem mogą też istnieć osobno.
Otóż starożytni Chińczycy odkryli, a współczesna nauka udowodniła, że nasienie zawiera dużo potasu, żelaza, lecytyny, witaminy E, a także proteazę, sperminę, albuminę, fosfor, wapń, mnóstwo innych pożytecznych mikroelementów, no i oczywiście męskie hormony płciowe. Wszystko to mężczyzna z pełnym poświęceniem, bo w końcu dla nie byle jakiej przyjemności, wydala z siebie podczas seksu.
A co się dzieje, jeśli tego nie zrobi? Otóż wtedy wszystkie te dobroczynne składniki trafiają do krwi i wędrują z nią po całym ciele, odżywiając tym życiodajnym koktajlem wszystkie komórki, co oczywiście wychodzi im tylko na dobre. Mało tego, składniki spermy stymulują też działanie mózgu. Oczywiście, nie należy z tego wszystkiego wyciągać wniosku, że jeśli nie uprawia się seksu, to można przestać jeść albo że dzięki brakowi seksu rozwija się mózg. Oczywiście tak nie jest, ale...
Jak w każdej takiej sytuacji po każdej stronie jest trochę prawdy, najlepszy więc jest złoty środek. Tak przynajmniej twierdzi dr Edwin Flatto, autor książki Superpotencja w każdym wieku. I na dowód tego przytacza historię swojego pacjenta, który mając lat 42, wyglądał na co najmniej 60 i czuł się poważnie chory. Dlaczego Otóż jak się okazało w wywiadzie lekarskim, swój nie najlepszy stan zawdzięczał swojemu upodobaniu do seksu oralnego. Kiedy zdarzyło mu się spotkać partnerkę, które zdaniem nie było lepszej zabawy od ssania męskiego palika, to korzystał z tego bez ograniczeń i kochali się w ten sposób przynajmniej raz dziennie.
Niestety, choć zabawa była przednia, to jednak pozbywanie się spermy w takim tempie sprawiło, że mężczyzna opadał z sił i zaczął się szybko starzeć. Dr Flatto zalecił mu więc kurację, która pozwoliła mu odczuwać orgazmy, nie tracąc przy tym cennej spermy. Kuracja podziałała - po kilku miesiącach pacjent odżył, odmłodniał i tryskał witalnością, choć nie zrezygnował z częstotliwości uprawiania seksu.
Jak to zrobić? Otóż mężczyzna musi wprowadzić penisa do pochwy łagodnie i niezbyt głęboko. Po kilku minutach powinien go wycofać i tylko pieścić nim łechtaczkę partnerki. Później znów powinien wejść do pochwy, ale tylko do połowy i tylko na pół minuty - partnerka nie powinna się poruszać, żeby mu nie utrudniać zadania...
W końcu jednak, bez względu na to, jak by partnerka nie udawała lodowej królowej i jakby ona sam się nie opanowywał, nadchodzi jednak nieuchronnie ten moment, kiedy zbliża się wytrysk. I wtedy, tuż przed wytryskiem, mężczyzna wstrzymuje oddech i próbuje dotknąć językiem podniebienia jak najdalej z tyłu. I za każdym razem, gdy podniecenie jest zbyt silne i grozi mu utrata panowania nad sobą, powinien powtórzyć tę operację. Cierpliwość, panowanie nad sobą i długie ćwiczenia są tu kluczem do sukcesu, więc jeśli się nie uda za pierwszym razem, to nie można się zniechęcać i należy spróbować jeszcze raz.
Dr Flatto zapewnia, że niektórym z jego pacjentów udało się opanować kierowanie swoimi doznaniami tak doskonale, że ich uczucie szczytowania rozpoczyna się na długo przed wytryskiem. Dzięki temu potrafią sobie przedłużyć orgazm - no, może nie w nieskończoność, ale na pewno nie muszą zazdrościć kobietom ich zdolności do wielu orgazmów...