Poranna ekstaza
Śnił mi się orgazm-gigant. Jego źródło znajdowało się między udami, a z niego cudownie rozkoszne impulsy rozchodziły się po całym ciele.
"Co za sen" - pomyślałam leniwie w tym śnie. I w tym momencie właśnie się obudziłam, i zdałam sobie sprawę, że nie śnię. Że jakiś niesamowicie giętki i zwinny język pieści moją łechtaczkę, a ona już dawno się obudziła, w przeciwieństwie do mnie. Ale przeżywanie tego we śnie było tak cudowne, że wcale nie chciałam się budzić. Chciałam nadal leżeć nieruchomo i smakować moją nieoczekiwaną przyjemność.
Przez dobrych dziesięć minut w milczeniu napawałam się narastającą rozkoszą nadal udając, że śpię. Ale nagle dwie gorące dłonie przylgnęły do moich ud i zaczęły posuwać się w górę, leciutko podrapując i gładząc tę niesamowicie wrażliwą skórę po ich wewnętrznej stronie. To jeszcze wytrzymałam, ale kiedy chciwe, gorące usta przylgnęły do mojego tajnego miejsca na szyi - krzyknęłam. I był to długi, namiętny krzyk, który wyrażał całą odczuwaną przeze mnie rozkosz.
- Cudownie się budzisz - zaśmiał się Daniel, mężczyzna mojego życia, obok którego zasnęłam w nocy po wyczerpującej, wielogodzinnej sesji seksu. I jego dłonie powędrowały wyżej, by sprawdzić, czy aby na pewno jego język obudził moją cipkę i czy cała reszta jest też już gotowa do dalszej zabawy.
Pod dotykiem jego rąk przeciągnęłam się rozkosznie i poczułam, że całe moje ciało budzi się do życia - i do seksu. Czułam, jak dzięki rękom Daniela moje ciało zaczyna się prężyć w spazmach rozkoszy. A jego dłonie były wszędzie, a przynajmniej takie miałam wrażenie: delikatnie pieściły uda, podszczypywały łechtaczkę, sprawdzały stan warg sromowych, drażniły pępek i doprowadzały do szaleństwa moje sutki, sprawiając, że wydłużyły się o kilometr...
- Dobrze ci? - zapytał mój mężczyzna, zaglądając mi głęboko w oczy. Och, było cudownie, ale byłam już tak rozpalona, że jego palce i język absolutnie mi nie wystarczały. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam instrument Daniela, już pokaźnych rozmiarów. Zaczęłam go pieścić sprawdzając gotowość do boju i czułam, jak pod moją ręką pręży się jeszcze bardziej i staje się twardy jak granit. Objęłam go palcami mocno i zaczęłam przesuwać w górę i w dół, by doprowadzić go do stanu wrzenia, dokładnie takiego, do jakiego doprowadził mnie.
Wystarczyły trzy ruchy ręki, by Daniel zaczął błagać o litość i o to, by mógł zanurzyć swojego potwora w mojej gorącej cipce. Ale ja byłam równie twarda jak jego instrument - dopiero gdy jego język znów zaczął się zajmować moimi piersiami i zaczął kreślić kółka wokół moich sutków, poddałam się, otwierając uda, a Daniel triumfalnie wdarł się w moje gorące, wrażliwe i rozkosznie miękkie wnętrze, by doprowadzić mnie do szczytów rozkoszy...