Seks, seks - i reklama
Uważa się, że nie ma lepszej metody niż seks, jeśli się chce coś sprzedać. Bez względu na to, czy to papierosy czy waciki do demakijażu. Okazuje się, że nic bardziej błędnego...
Specjaliści od reklamy uważają, że skoro seks wywołuje pozytywne i bardzo silne emocje, to jeśli się je skojarzy z jakimś towarem - emocje przeniosą się na towar i sprzedaż wzrośnie. To oczywiście spore uproszenie, ale wyjaśnia, dlaczego na bannerach i reklamach jest tak wiele kuszących, pięknych kobiet w przejrzystej bieliźnie, a ostatnio zaczęło się pojawiać coraz więcej panów tylko w kąpielówkach, z torsami posrebrzonymi kroplami morskiej wody...
I jakiś czas to działało, naprawdę. Gdy na początku lat 70-tych w Stanach Zjednoczonych śliczna stewardesa National Airlines mówiła w reklamie:"Jestem Cheryl. Przeleć mnie", to w ciągu roku liczba pasażerów korzystających z usług tej linii wzrosła o 23 procent. Po sukcesie tej reklamy seks usadowił się w reklamie na dobre - i długi czas działał. Ale teraz jakby przestał. A z najnowszych badań wynika, że wykorzystując w reklamie erotyczne elementy odciągamy uwagę od tego, co jest właściwie w niej najważniejsze, to znaczy od samego produktu. Tak przynajmniej stwierdziła w "Focusie" Magdalena Gąsiorowska, psycholog z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Warszawie.
I nie powiedziała tego ot tak sobie. Na potwierdzenie swojej tezy ma solidne i rzetelne badania przeprowadzone przez psychologów z University College of London. Wynika z nich, że spoty reklamowe o zabarwieniu erotycznym wcale nie są zapamiętywane lepiej niż pozostałe. Wniosek z badań? Seks nie sprzedaje niczego innego poza samym sobą.
Podobny efekt daje wykorzystanie w reklamie znanej osoby. Potencjalny klient pamięta osobę, reklamę, która mu się ze względu na tę osobę podobała lub nie - ale co było reklamowane, na to już zazwyczaj nie zwrócił uwagi. Wyniki są bezlitosne: tylko co dziesiąty mężczyzna podziwiający biust modelki w reklamie zauważa, co ten biust reklamuje. A na kobiety reklama o charakterze erotycznym może podziałać wręcz odstraszająco! Być może ma to jakiś związek z tym, że nagie męskie ciała w reklamie pojawiają się cztery razy rzadziej niż damskie...
Jednak sporo zależy też od reklamowanego produktu - tam, gdzie erotyka jest uzasadniona, na przykład przy reklamie bielizny czy choćby perfum, jej użycie zwiększa sprzedaż.
Oczywiście to wszystko nie oznacza, że seks z reklam nie zniknie w najbliższym czasie - choć na pewno się zmieni. I te zmiany już widać. Coraz rzadziej kobiety przedstawia się w reklamie wyłącznie jako przedmiot męskiego pożądania, bo reklamodawcy już sami, nawet bez badań, doszli do tego, że przedstawianie kobiety jako kury domowej lub bezmózgiej lalki istniejącej tylko dla męskiej przyjemności kompletnie się nie opłaca, bo obniża sprzedaż. Coraz lepiej natomiast sprzedają się towary reklamowane przez kobiety dominujące nad partnerem...