Seks zgrzebny
Wyobrażając sobie noc z pożądanym partnerem mamy wizję romantyczno-erotycznego filmu. Ale w praktyce zazwyczaj wygląda to bardziej... zgrzebnie.
Teoria, no i fantazje erotyczne wyglądają tak: oboje będziecie mieć na sobie odpowiednią bieliznę, w tym samym czasie odczujecie szaloną, nieprzepartą ochotę na seks, całkiem przypadkiem będziecie wtedy dysponować rewelacyjną sypialnią z czarną, jedwabną pościelą i zmrożonym szampanem, w której w końcu rzucicie się na siebie wygłodniali, spragnieni siebie...
Oczywiście on okaże się rewelacyjnym, wręcz do granic wytrzymałości, kochankiem o niespożytej energii, ona – cudowną partnerką znającą wszystkie możliwe sztuczki, aby mężczyznę przynajmniej 5-6 - co tam, 10 razy! - doprowadzić do szaleństwa. I oczywiście to wszystko zakończy trzęsieniem ziemi.
Zgrzebny seks nieco odbiega od tego ideału. Ale najczęściej to wina nas samych. Bo zamiast cieszyć się, że wreszcie jest chwila i nieco miejsca na małe tete-a-tete, by wreszcie materialnie udowodnić swoje dotąd platoniczne uczucia, to niedoszli kochankowie myślą o... fałdach na brzuszku albo o niezbyt świeżej i całkiem nieseksownej bieliźnie.
Ale to jeszcze pół biedy. Gorzej, gdy trzeba będzie skupić się na powstrzymaniu śmiechu, kiedy te ciała zaczną tak śmiesznie plaskać o siebie albo na widok swojego partnera nago... To właśnie takie podejście czyni z seksu nie najwspanialsze, ale właśnie zgrzebne doświadczenie.
Jak w wielu innych sytuacjach, tak i tu nie obejdzie się bez pozytywnego podejścia, bo odrobina poczucia humoru może zdziałać cuda. Na przykład: mało seksowna bielizna? Super, można ją szybciej zdjąć. Mało świeża bielizna – jeszcze lepiej, idziemy razem pod prysznic. Nie ma gdzie się kochać – zawsze pozostaje samochód, plener i hotel na godziny. I to dopiero są nowe wrażenia! Co do wyglądu zewnętrznego partnera – ostatecznie liczy się seks, no nie? Więc to jest kolejny argument, by jak najszybciej przejść do rzeczy.
Naturalnie, jeśli ktoś uważa, że to za dużo roboty – zawsze może zrezygnować z seksu, i tego super, i tego zgrzebnego. Przecież każdy ma prawo do własnych wyborów…