Świąteczne wino i seks
Czy jest coś piękniejszego niż zima, święta i fantastyczny odjazdowy seks? Zwłaszcza gdy się na niego w ogóle nie liczyło?
Wymarzyłam sobie Gwiazdkę w ciszy, z minimalną ilością jedzenia i kilkoma butelkami ulubionego wina, spędzoną pod ciepłym kocem, przy dobrej książce i kominku w moim górskim domku. Górskie ustronie jak zawsze powitało mnie kojącą, niezmącona ciszą i bielą śniegu wokół domu. Rozpakowałam zakupy i szybko złapałam siekierę, by zdążyć narąbać drewna przed zmierzchem – noc zapowiadała się mroźna.
Fot.sxc.hu/scottsnyde
Po dwóch godzinach ogień płonął w kominku, drewna wystarczyłoby na najgorszą śnieżycę, a otwarta butelka wina czekała, aż będę mogła się nią zająć. Usiadłam wygodnie przed ogniem, włączyłam muzykę i smakowałam pierwszy kieliszek – gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Halo! Jest tam kto? Czy ktoś tu mieszka? – usłyszałam podenerwowany i pełen bólu męski głos.Otworzyłam drzwi. Na progu stał oparty o futrynę nieco sponiewierany brunet z podbitym okiem i w podartym stroju narciarskim.
- Przepraszam panią, ale miałem wypadek tu niedaleko, wpadłem między drzewa, połamałem narty – wyjaśnił przepraszająco. – Chyba mam też skręconą kostkę. Czy mógłbym zadzwonić po pomoc?- Oczywiście, proszę wejść – powiedziałam, usuwając się od progu. – Tylko że to nic nie da. To znaczy dodzwonić się pan dodzwoni, ale nikt tu po pana nie przyjedzie aż do rana. Jest Wigilia.
- A czy pani nie mogłaby mnie odwieźć? – zapytał. – Mieszkam tu niedaleko w hotelu.
- Z chęcią, tylko że niestety piłam – wzruszyłam ramionami. – Nie odważę się na rajzę górską droga po zmroku nawet po takiej ilości alkoholu. Niestety, nie ma innego wyjścia, spędzi pan tę noc tutaj. Mam zapasową sypialnię i pościel też się znajdzie. Wygląda na to, że święta spędzi pan ze mną...
- Nie wygląda na to, by tradycyjnie spędzała pani wigilię – zauważył, rzucając okiem na talerz z kanapkami i butelkę wina przy kominku.- Bo też tego nigdy nie robię – odparłam. – Nie lubię. To co, może zrobię panu coś do jedzenia i podzielę się świątecznym winem, a pan w tym czasie weźmie prysznic? Przy okazji, na imię mi Anna.
- Jestem Artur – uśmiechnął się. – Czy mógłbym liczyć jeszcze na jakieś okrycie? Mój kombinezon nadaje się tylko do szycia i prania..Wiedziałam, że gdzieś w szafie powinny być jakieś reklamowe koszulki i letnie szorty i o dziwo, udało mi się to znaleźć już na drugiej półce. Złapałam je i ruszyłam w stronę łazienki.
Tak, ale nie doszłam do niej. Artur nie zamknął drzwi i przez szparę widziałam bardzo dokładnie jego fantastycznie umięśnione ramiona, wspaniałą linię pleców i – mmmm...- co za pośladki... Teraz podniósł rękę wycierając twarz – jak cudownie zagrały mu mięśnie w ramieniu! Ach, wtulić twarz w to ramię, poczuć jego mocarny uścisk...
Oszalałam. Nie znam faceta, widzę go pierwszy raz w życiu na oczy! To cholerne wino robi takie numery – nie piję już... Hm, a może on chciał, żebym to zobaczyła..?- Panie Arturze? – zapukałam delikatnie w uchylone drzwi. – Mam tu rzeczy do przebrania.
Zza drzwi wysunęła się ta cudowna ręka. Och, jak miałam ochotę...! Podałam mu ubranie i uciekłam.- Kiedy będzie pan gotów, zapraszam do kuchni – zawołałam.
Po kolacji siedliśmy przed kominkiem w milczeniu. No bo o czym można rozmawiać z dopiero co poznanym facetem? Wypiłam kolejny łyk wina. I jeszcze jeden. Głównie po to, by nie patrzeć na to jego ramię wyłaniające się z koszulki. Cholera. Wino się skończyło.
- Wino się skończyło – zauważył. – Przynieść następną butelkę?
- Raczej nie, już mi się kręci w głowie, to wystarczy – zaśmiałam się. I poleciałam prosto na niego usiłując wstać.Znieruchomieliśmy oboje na długą chwilę patrząc sobie w oczy. Nagle poczułam jego ręce na swoich plecach i to, o czym marzyłam: jego barczyste ramiona zaciskające się wokół moich. Przywarłam twarzą do jego klatki piersiowej, chłonąc jego zapach. On nadal bez słowa gładził mnie po plecach, ale robił to coraz bardziej zaborczo, mocno, drapieżnie, a moja skóra rozkosznie poddawała się jego dotykowi.
Zaczęłam pieścić językiem jego sutek. Jęknął i wbił mi palce w plecy. Zaczęłam ssać mocniej, a on nachylił się nade mną i zaczął całować moją szyję, a później sięgnął do ust. Smakował je powoli, niespiesznie, dokładnie i tak, że zapłonęłam w środku zanim jeszcze dotknął moich piersi.
Ale teraz właśnie to zrobił. Sięgnął ręką do brodawek gładząc je delikatnie i wodząc palcami wokół trochę jakby od niechcenia, uważnie patrząc, jak reaguję. Teraz to ja jęknęłam. A on, jakby to był jakiś sygnał, schwycił mnie mocniej i położył na dywanie przed kominkiem, bez słowa zdzierając ze mnie dres i bieliznę. A później zaczął pieścić całe moje ciało zachłannie, gorączkowo, szaleńczo... Jego ręce pieściły wewnętrzną stronę moich ud, docierając do łechtaczki, zawładnęły moimi piersiami i rozchylały moje uda coraz bardziej i bardziej...
Pociągnęłam go na siebie. On przywarł do mnie jak człowiek spragniony przywiera do butelki wody – ale jeszcze we mnie nie wszedł. Krążył dookoła, jego penis wyraźnie wykazywał ochotę zanurzenia się w mojej grocie – ale tego nie robił.
- Proszę cię, proszę, zrób to wreszcie! – jęknęłam, kiedy kolejny raz o mało nie oszalałam z rozkoszy.- Najpierw będziesz dla mnie jeszcze raz szczytować – szepnął, wsuwając mi trzy palce w pochwę i rozpoczynając taką palcówkę, od której prawie że straciłam zmysły. Już nie myślałam – musiałam go mieć! Prężąc się i wyginając z rozkoszy jednym pchnięciem bioder w odpowiednim momencie wchłonęłam go w siebie. Byłam tak wilgotna i rozgrzana, że wślizgnął się bez żadnego oporu i poczułam to pierwsze pchnięcie dopiero, gdy dotarł do ścianki pochwy i zatrzymał się na niej. Oszalałam. Rozkosz przepływała przez ze mnie jak fala elektryczna, a on pchał i pchał, przepoławiał mnie, przebijał na wylot i z każdym pchnięciem rozkosz potężniała, rosła, aż wreszcie wydarła się ze mnie długim krzykiem wieńczącym nasz wspólny orgazm.
Bez tchu padliśmy na dywan. Leżeliśmy odzyskując zmysły w leniwym cieple ognia. Artur nachylił się do mojego ucha.
- Mam nadzieję, że jutro będzie śnieżyca – szepnął. – Taka, która zasypie ten dom po dach...