Szczytowanie przy choince
Są krągłe, pełne, a teraz gorące od blasku świec i pewnie naszych emocji – on uwielbia się nimi bawić...
No i ja też to lubię. Rozczula mnie, gdy odbija się w nich jego cielęcy uśmiech. Wtedy, gdy podchodzi bliżej, gdy przygląda się im uważnie, przegląda się w nich, trącając nosem – one drżą. Pod wpływem jego ciepłego oddechu zmieniają się. Nie widzę już teraz jego rozweselonej twarzy, bo wszystko zachodzi mgłą, wywołaną tym zbliżeniem warg. Miliony ciepłych kropelek z jego oddechu, zamierają na nich, a gdy się oddala, kropelki spływają ciurkiem, ślizgając się po nich, łaskoczą, zatrzymane przez rozkoszne wypukłości… Gdy się oddala na chwilę, mogą ochłonąć, uspokoić się, zatrzymać, rozbujane jego dotykiem bombki.
fot. M. Kabelis
Wciskam go mocno i zawsze głęboko. Łapię oburącz, pewnie wsuwam i czuję jak miękko wchodzi. Jestem nim zachwycona. Teraz dopiero czuję magię tej nocy. Prezentuje się dumnie – strzelisty, gruby, długi… i tyle radości. Przeglądam się w nim. Zaraz po wsadzeniu lubię zachwycać się jego mocą, pysznie pręży się i demonstruje swoją wyjątkowość. Od lat ten sam. Nie mogę zamienić go na innego. Ten jest w doskonałej formie. Pasuje tu ten czubek
Ta zabawka jest najlepsza. Otulam nim wszystko. Każde miejsce. Dokładnie, centymetr po centymetrze. Gdzieniegdzie zaciskam mocniej, czasem tak mocno, aż bieleje mi skóra na kosteczkach palców. W innych miejscach nieco poluzowuję. Ta dysharmonia kręci mnie najbardziej. Są takie punkty, których nie dotyka, wyślizguje się miękko, spływa, zahaczając o to, co wystaje… drażni mnie to. Chwytam go wtedy mocniej, owijam wokół na siłę, przytrzymując, by zawiązać. Wolę, gdy krępuje, gdy się zaciska, nawet wrzyna. I wtedy dopiero, gdzieniegdzie tylko, puszczam go i rozkoszuję się tym jak się łańcuch zsuwa po choince, jak łaskocze.