bezwstydnik

Ten malutki skok w bok

O tej porze roku, gdy wracam do domu jest już ciemno, choć to dopiero 18.00. Znacie to doskonale?

Odwiedzin: 7033

Cały dzień siedzimy w pracy. Całe życie umyka nam w pracy. Wracamy i rozmawiamy z mężem, żoną, dziećmi o pracy. Po obiadokolacji przygotowujemy się do pracy. Nawet na wakacje jedziemy, po to, by odpocząć od pracy. Rano się budzimy i jest szaro, i jeszcze noc, wstajemy, by pójść do pracy. Ile razy chciałoby się zostać w łóżku, po to, by wylegiwać się cały dzień.


Ale któż z nas ma tyle odwagi? I właściwie po co. Żeby około 13.00 ze zmęczonymi snem powiekami, zwlec się z łóżka i uświadomić sobie, że nie ma co ze sobą począć i właśnie przemknął nam kolejny dzień nie wiadomo po co. Chyba nawet nie chodzi o obawę przed utratą pracy, ale strach przed tym, że trzeba się będzie zastanowić nad sensem, nad celem, gdy w końcu zostaniemy w łóżku dłużej niż powinniśmy, utracimy pewny grunt, stając nad przepaścią wszelkiej możliwości.

Kocham męża. Kocham moją pracę. Ale tego dnia, postanowiłam pooddychać wolnością, tak, tylko troszeczkę, ot, jedynie zerkając w przepaść. Taki malutki skok w bok, by się przekonać, że wracam w codzienność, bo chcę, bo nie mam odwagi być gdzie indziej na dłużej niż chwilę i wcale, nie pociąga mnie bezładne dryfowanie w nieokreślonej przestrzeni bez wyczucia gruntu.


fot. M. Kabelis


Czas na wyliczenia, nawet tu przydaje się rzeczowy plan. Jestem po ślubie 10 lat. To wystarczająco, by kochać męża coraz bardziej i jednocześnie coraz mocniej cenić swoje niepowtarzalne życie.


Męża nie było w mieście, miał wrócić za dwa dni. To przynajmniej dwanaście godzin swobody. Do czterdziestki pozostały mi cztery lata. Czas mija, a ja nie umiem powstrzymać odliczania. Zresztą i bez dorabiania takiej smutnej idei o przemijaniu mogę śmiało stwierdzić, że po prostu miałam cholerną ochotę spróbować – jak to jest. Jak to jest podjąć decyzję, wystukać numer, mówić trochę nerwowym, głośniejszym tonem do słuchawki, że chcę teraz przyjechać z butelką wina. Ja chcę, ja decyduję, ja pragnę, ja namawiam, ja to będę miała i to mnie właśnie się nie odmawia. Rewelacyjny plan.

Pięć zero dwa… zajęte. Napięcie rośnie. Chodzę w kółko po pokoju, przeglądam się w okienku komórki i  śmieję się jak trzpiotka sama do siebie, że taka szalona wariatka jestem. Jeszcze raz pięć, zero… jest sygnał.


- Hej, tu Wiolka. Słuchaj, Maciej! – kurczę, mówię zbyt kumplowsko, zbyt niechlujnie, nie skapnie się, o co mi chodzi, drży mi głos, ale raczej nie brzmi to seksownie.. – Słuchaj. Mam butelkę wina, mogę wpaść do ciebie? Coś dzisiaj wspominałeś w pracy, że będziesz samotny, może jednak jakoś to naprawimy?
- Eeeee... Wiolka?! – zdziwienie Macieja zbiło mnie lekko z tropu.Co on się tak dziwi? Głupio mi się zrobiło i mam ochotę powiedzieć, że żartowałam, że źle wybrałam numer, że…

- Tak, Wiolka, zdziwiony jesteś? – żartobliwie grałam zaskoczoną. - Tak dzisiaj krążyłeś wokół mnie w pracy, że odczytałam to jednoznacznie. Przemyślałam za i przeciw i myślę, co mi szkodzi… – nie pytajcie nawet skąd mi się to wzięło, ale byłam ze swoich słów naprawdę dumna. Tak trzymać maleńka: bezczelnie i prosto z mostu. A co w tym najlepsze? Ani on, ani wierzcie mi, nawet ja, nie wiemy, czy żartowałam, czy mówiłam serio.

- Wypiłaś już jakieś wino? – usłyszałam w słuchawce.

Zwaliło mnie z nóg. Kochani w takich warunkach, z takimi facetami nie da się romansować! Co za idiota! Wycedziłam w odpowiedzi przez zęby – nie! Dopiero zamierzam!

- Ok. Zapraszam. Czekam.

I co ja mam teraz kurwa zrobić. Chciało mi się płakać. Przez chwilę czułam się mistrzem tej szachownicy – doskonale przemyślany ruch, że niby to żarty, on chlapnie: przyjeżdżaj, ja naprawdę przyjadę i będzie się działo. I co? Z idiotą nie wygrasz. Po prostu się zgodził. Po prostu, coś na zasadzie: no skoro chcesz, a przyjeżdżaj sobie, co ci będę bronił. Może nawet miał na myśli: z pijaną nie będę dyskutował. Nie mam pojęcia, co miał na myśli! I co teraz – wpadnę tam w tej mojej sexy koszulce, wparaduję jak jakaś pieprzona, no może jeszcze nie pieprzona primadonna i zastanę go przy piwie z kumplami. Grrrr…. zachciało mi się tańców nad przepaścią! A niech to!


Czekaj, czekaj. Co się poddajesz. Myśl, mała. Podstawy już mamy. Czarne szpilki. Czarne pończochy. Nic takiego w sumie. Dopasowana czarna spódniczka, z suwakiem z przodu – genialne, co? Ale za kolanko, więc prawie grzecznie i stosownie. W razie jakbym trafiła na rodzinną kolację…. idealnie. Majtki z koronką – wiadomo, te od koleżanek, nie od męża – mam zasady! Lekki rumieniec. Mocniejsza kreska pod okiem. Patrzę w lustro i wielbię to, co widzę. Czuję się pełna. Pełna rozkoszy w biodrach, pełna ciepła w udach, pełna radości w biuście, pełna słodkiego niepokoju w żołądku. Mam ochotę nakarmić moje usta. I to widać! To jest boskie.

Taksówka już czeka. Wsiadam, podaję adres. Nie wdaję się w dyskusję z kierowcą. Nie mam ochoty. Patrzę, jak neonowe miasto rozpływa się kolorami w mokrej od deszczu szybie. Podkręca mnie muzyka, która sączy się z radia. Dzwonią jakieś szesnastolatki do radia i piskliwie oświadczają, że dziś u nich impreza. Zapraszają chłopaków – ma być super zabawa. Uśmiecham się do siebie – pobłażliwie i serdecznie, na te dziewczęce wygłupy – ja, sto procent kobiety, wyrosłej z takiej uroczej dziecinady, to ja dziś podążam jak kotka własną ścieżką, one mogą zazdrościć!


Filmowo wysiadam z taksówki, czarnymi szpilkami na mokre płyty chodnika. Podbiegam do drzwi, omijam scenę, która mogłaby się rozegrać już przy domofonie, bo wchodzę z jakąś młodą parą. To nawet lepiej, że się pojawili, mam czas, by ustalić kolejny krok. Winda, szóste piętro. Oceniam sytuację w lustrze – hm, jest naprawdę dobrze. Dojechałam na szóste i.. wracam na parter. Chyba trochę mnie strach obleciał. Postanowiłam wysłać sms-a. JESTEM PRAWIE POD TWOIMI DRZWIAMI. MOGĘ WEJŚĆ?

Cisza. Ile można pisać pieprzonego smsa o treści MOŻESZ. Zastanawiam się, czy się nie wrócić do domu. Jakoś to odwrócę. Zadzwonię do Lidki, opowiem jej, co narozrabiałam – ustalimy, że to był taki nasz głupi żart, robiliśmy sobie jaja i takie tam. Może od razu powiem jej, żeby zadzwoniła i zanosząc się śmiechem, coś mu ściemniła.

Prawie podskoczyłam, gdy usłyszałam dźwięk smsa. I GDZIE TO WINO? CZEKAM.

Winda się strasznie wlokła. Jak na nią czekałam i kiedy już jechała na szóste piętro. Nie miałam dalej żadnego planu. Po prostu mnie niosło. Drzwi do jego mieszkania były uchylone, miałam już pewność, że zastanę tam tylko jego. Sama nie wiem skąd. Pchnęłam je lekko.

- Halo, jesteś? Ja jestem.

- O, hej. Zapraszam. Nareszcie wino dotarło – zbyt głośno odpowiedział, żeby można było to uznać za naturalne zachowanie. Uśmiechaliśmy się, żartowaliśmy, ale każde z nas uciekało gdzieś wzrokiem, to po szafkach, po tytułach książek, czubkach palców.

Śmialiśmy się głośno. Żarty już nie były sprośne i swobodne, jak te w pracy. Rozmowa była zachowawcza, trochę oficjalna, elegancka. Oczywiście zapomniałam wina, oczywiście był na to przygotowany. Wyglądał świetnie w trochę niechlujnej czarnej koszulce (wybierał ją pewnie godzinę – uśmiechałam się do siebie w myślach z satysfakcją), w potarganych włosach, z uśmiechem delikatnym, nieco niepewnym, ale z olbrzymim apetytem NA MNIE. Podkręcaliśmy się dwuznaczną rozmową, balansowaliśmy na krawędzi tematu seksu, oboje zastanawiając się, w którym momencie i jak przejść do…


Jego wzrok ślizgał się po moich nogach, przechodził do rozmowy, patrząc w oczy, potem pożerał biust. Złapałam to nieopanowane spojrzenie i uśmiechnęłam się pobłażliwie. Nie odpowiedział mi uśmiechem, a lekkim nieopanowanym grymas twarzy, który mówił – nie chcę już czekać. Nie umiałam zrobić żadnego gestu rozstrzygającego tę sytuację. Zaśmiałam się nerwowo i wstałam, by dolać sobie wina. Nie patrząc na niego, skupiając wzrok tylko na tym, by podejść do stołu, postawić kieliszek, uchwycić się butelki wina, czegokolwiek.

Słyszałam, jak wstaje za mną. Zatrzymałam dłoń na butelce i czekałam. Był wyższy, czułam, jak szerokie ramiona nie pozwolą już mi się wycofać. Stał za moimi plecami. Uważnie jego dłonie powędrowały do guzików mojej bluzki, które jeden po drugim ulegały jego dłoniom odsłaniając mi piersi – słyszałam jego ciche mruczenie i własne bicie serca. Myślę, że był mnie ciekawy, podobnie jak ja jego. Nasze wyobrażenia, snute nad biurkiem w pracy podczas rozmów zawodowych, teraz miały się skonfrontować z rzeczywistością.


Wsunął mi dłoń w stanik. Złapałam się blatu, szukając punktu oparcia w czymkolwiek. Poznawał ich kształt. Drażnił sutki. Nie chcieliśmy jeszcze stanąć z sobą twarzą w twarz, z tym co się działo. Zebrał moje włosy w dłoni, w silnym uścisku, mocno odchylając moją głowę, wąchając szyję, i drażniąc moją skórę, muskając ją czubkiem nosa. Lekko westchnął, nie hamując już swoich reakcji, co potwornie mnie podkręciło, przycisnął swoje napięte ciało do mojego, nie liczył się już z konwenansami, grzecznymi relacjami, jakie powinni zachować współpracownicy. Byłam już tylko jego celem, jego żądzą. I ja przestawałam być sobą, wkraczając w elektryzującą przestrzeń, gdzie jestem rozkoszą, która przelewa się we mnie, mąci moje wnętrze, które staje się teraz łapczywe, i niczym głodna bestia upomina się o swoją ofiarę. 

Oparł dłonie na moich biodrach, odwrócił mnie do siebie. Zakręciło mi się w głowie, na widok jego tak odmienionego, innego, polującego, poważnego! Zdjął koszulkę – jakby nie wierząc, sprawdzałam ciepło jego skóry, napięte ciało, silne i twarde, ale wrażliwe i bezbronne wobec każdego muśnięcia moich palców. Wbiłam się prawie paznokciami w ten mur i zobaczyłam wzrok zwierzyny złapanej w klatkę – błagalny i zabłąkany.


Maciej uniósł mnie na blat. Skupiał się całkowicie na moim ciele. Obserwowałam biernie jego poczynania. Suwak się sprawdził, odsłaniając szybkim ruchem nagie uda, które rozchyliłam zapraszająco. Odrzucił ten gest, złoszcząc moje pragnienie i wzmagając je jeszcze bardziej. Powoli i uważnie zsuwał pończochę, następną zszarpał ze mnie, rwąc jej strukturę. Widziałam, jak jest gotowy, naprężony, natarczywy, ale powstrzymuje nas, demonstrując swoją siłę. Postanowiłam zagrać w to. Odpięłam jego spodnie, chwyciłam penisa, dając do zrozumienia, że teraz ja przejmuję dowodzenie, wprowadzając go w miłe zaskoczenie, i wytrącając nieco z pewności. Zsunęłam swoje majtki, usiadłam na stole, oplatając jedną nogą jego biodro i przyciągając go zachęcająco do siebie.

Wiedział doskonale czego chcę – wsunął się we mnie, przyciągnęłam go do siebie mocniej, ustawiając swoje biodra, tak byśmy byli jak najbliżej. Przytrzymał je i ostro wsuwał się we mnie, silnie, ale uważnie, obserwując moją reakcję. Byliśmy jak w transie. Jak dwóch rywali, którzy obserwują siebie i zadają sobie kolejne ciosy, zatracając się kompletnie w magii walki. Mój rywal w końcu stracił wolę zwycięstwa w tej rozgrywce, rezygnując z panowania nad sytuacją, poddając się nieokreślonej sile, która zawładnęła tym ringiem. Odpłynął w siebie, zatracając się coraz gwałtowniej we mnie. Przyjmowałam to, co mi dawał pokornie raz za razem, próbując się jeszcze z nim mierzyć, ale coraz słabsza, coraz bardziej poddana, coraz bardziej uległa pulsującej rozkoszy, która kumulowała się w moim kroczu. Wgryzł się w moje usta. Zatraciliśmy się w sobie kompletnie. Znokautowani. Zwycięzcy. Rozłożeni na łopatki próbowaliśmy wrócić do rzeczywistości.


Ubrałam się szybko. Byłam szczęśliwa. Odchodząc rzuciłam tylko pożegnalne spojrzenie. Obeszło się bez słów. Obietnic, wyjaśnień. Rozumiał wszystko. Czuł lekki żal, tęsknotę, dumę? Ja też. Ale minie nam szybko, zgodnie z powziętym planem. Wracałam do domu. Muszę się wyspać. Wziąć prysznic. Jutro rano wstaję wcześnie do pracy.
Pepe


Komentarze
Ilość komentarzy: 0
Zaloguj się aby skomentować
Brak komentarzy!
hotzpod
Wystawa prac  erotyzm-oczami-kobiet.

Wystawa prac erotyzm-oczami-kobiet.

<

Od 20.10. do 20.12 2010 w ekskluzywnych alejkach City Park Residence można oglądać wystawę najlepszych fotografii przysłanych na konkurs “Erotyzm Oczami Kobiet”

BS Bohemia Sekt

BS Bohemia Sekt

<

Sponsor wernisażu - producent wysokiej jakości win musujących Bohemia Sekt oraz spokojnych - Habánské sklepy, Chateau Bzenec, Vino Mikulov oraz Winnica Pavlov.

Treści prezentowane na tej stronie
są przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Oświadczam, że ukończyłem 18 lat.