Viagra dla kobiet
Mężczyźni mają swoją małą niebieską pigułkę - a my? Czy w ogóle jest coś takiego jak viagra dla kobiet?
Koncerny farmaceutyczne pracują nad tym od lat, ale jak dotąd udało im się wymyślić wyłącznie leki dla mężczyzn. Głównym powodem jest to, że pożądanie u kobiety to znacznie bardziej skomplikowana i wielokierunkowa sprawa. Nie załatwi jej środek poprawiający ukrwienie jednej części ciała.
Początkowo zakładano, że viagra będzie środkiem także dla kobiet właśnie dlatego, że poprawia ukrwienie. Damska tabletka miała zwiększać ukrwienie pochwy, a tym samym - odczuwaną przyjemność i pożądanie.
I co? I nic. Podczas testów klinicznych okazało się, że skuteczność viagry u kobiet była równa zeru. Do dziś nie wiadomo, dlaczego.
Później pojawił się pomysł, że skoro często spadek kobiecego pożądania jest efektem braku testosteronu lub estrogenów, to wystarczy podawać kobietom testosteron - i sprawa załatwiona. I znowu nic - a właściwie nie do końca nic. Okazało się, że testosteron działa, ale nie zawsze. A co gorsza - nie wiadomo, dlaczego nie zawsze. Badania trwają.
Później pojawiła się mała pigułka flibanseryna, którą natychmiast ochrzczono różową viagrą. Wynaleziono ją przez przypadek, szukając leku na depresję. Okazało się, że flibanseryna zmienia w mózgu ilość serotoniny i dopaminy, neuroprzekaźników zwanych też hormonami szczęścia - i dzięki temu działa jak afrodyzjak.
To znaczy - miała działać. Bo w praktyce okazało się, że działa nie zawsze i nie wiadomo dlaczego nie zawsze, a w dodatku ma przykre skutki uboczne, takie jak bóle głowy czy mdłości. Terapię różową pastylką zarzucono i jak dotąd nie wymyślono niczego więcej, by poprawić zainteresowanie seksem u kobiet. Poza, oczywiście, odpowiednim meżczyzną. Ale on też jest nie zawsze, a jak jest - to nie zawsze działa. I też tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego nie zawsze...
Fot. sxc.hu