Wiosno, wiosno, ach to ty...
Był majowy weekend, za oknem piękna słoneczna pogoda. Postanowiliśmy z Marcinem pojechać za miasto i odpocząć trochę od tego miejskiego zgiełku.
Wspólnie zdecydowaliśmy, że pojedziemy za miasto na piknik. Postanowiliśmy znaleźć jakieś urocze miejsce z zieloną trawką, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Uszykowałam koc i koszyk z jedzeniem. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale spakowałam także bitą śmietanę...
Fot. sxc.hu/hotdoc
Marcin prowadził samochód, słońce świeciło mu w twarz, a ja patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana i czułam, że powoli nabieram ochoty na seks. Patrzyłam raz na niego, raz na to co kryje się pod jego spodniami. Wiedziałam co czai się w środku. Nim się zorientowałam zaczęłam fantazjować o jego małym przyjacielu i poczułam jak bardzo mam na niego ochotę. Jak tylko skręciliśmy w leśną drogę, nie wytrzymałam i kazałam mu się zatrzymać. Marcin zatrzymał się, co prawda myślał, że kieruje mną inna potrzeba...
Kazałam mu wysiąść z samochodu. Widziałam w jego spojrzeniu, że przez chwilę zastanawiał się o co mi chodzi, a na pewno nie spodziewał się tego, co będzie dalej. A ja, jak tylko wysiadł z samochodu, zsunęłam mu szorty i opuściłam głowę między jego nogi. Zaczęłam lizać i ssać jego jądra. Potem wodziłam językiem wzdłuż palika, w tę i z powrotem, tak jak lizałaby go prawdziwa kocica. Nie miałam pojęcia, że mam to w sobie... Wiedziałam, że to ja, ale jakoś nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiłam i że zrobiłam to - w dodatku pomimo tego, że w każdej chwili mógł ktoś jechać i nas zobaczyć!
Po wszystkim wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na zieloną trawkę. Rozłożyliśmy koc, delektowaliśmy się słońcem i przyjemnym powiewem świeżego powietrza. Nagle Marcin zauważył, że w koszyku znajduje się bita śmietana. Wyciągnął ją, po czym spryskał nią moją rękę i namiętnie zaczął zlizywać... Wspaniale całuje, a od dotyku jego palców miałam słodkie dreszcze na całym ciele. Teraz on miał ochotę, a ja nie miałam nic przeciwko temu...
Marcin rozpiął mi bluzkę. Zdjął. Całował moje plecy. W końcu ściągnął mi stanik. Zaczął pieścić moje sutki, a ja czułam narastającą w sobie wilgoć. W końcu wsadził mi rękę pod spódniczkę. Głaskał wzgórek, równocześnie całując mi szyję. Mruczałam z rozkoszy... A on delikatnie zdjął mi majteczki i zaczął językiem pieścić mi cipkę. Byłam niesamowicie mokra. Jęczałam coraz głośniej...
Tymczasem Marcin przerwał! Na szczęście tylko po to, by zdjąć t-shirt - i wrócił do poprzedniej czynności. Pieścił moją łechtaczkę.... Ale niespodziewanie energicznym ruchem wsadził we mnie dwa palce, aż krzyknęłam z rozkoszy. A on ruszał palcami doprowadzając mnie do obłędu.
Z tego wszystkiego nie zauważyliśmy, kiedy zaczął padać deszcz. Był ciepły, przyjemny, prawdziwy wiosenny deszcz i ja właśnie o czymś takim zawsze marzyłam: żeby kochać się w ulewnym deszczu... I właśnie tak kochaliśmy się: mokrzy, nago, leżąc na trawie. Ocieraliśmy się o swoje mokre ciała i to było tak erotyczne, że nie potrafię tego wyrazić słowami.
Aż w końcu Marcin wszedł we mnie, maksymalnie głęboko. Było mi jak w niebie. A po chwili szczytowałam — długo, z zamkniętymi oczami i w poczuciu, że nic mnie nie może powstrzymać.
Co chwilę niebo przeszywała błyskawica i rozlegał się potężny grzmot. Czy może być coś jeszcze bardzie podniecającego? Od tamtego dnia nasz związek w sferze seksu całkiem się odmienił.